Informacje

  • Wszystkie kilometry: 124080.10 km
  • Km w terenie: 1081.00 km (0.87%)
  • Czas na rowerze: 234d 20h 29m
  • Prędkość średnia: 21.60 km/h
  • Suma w górę: 5656 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tomek1973.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2015

Dystans całkowity:500.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Maksymalna prędkość:45.00 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:250.00 km
Więcej statystyk
Niedziela, 26 lipca 2015 Kategoria Trasa ponad 200

Horyniec Zdrój przez Roztocze

Wycieczka do Horyńca.

Urlop w Zamościu, pierwszy tydzień upalny. Zaplanowany wyjazd mam na niedzielę. Wstaję o ekstremalnej godzinie porannej. W zaspanej głowie kłębi się pytanie: jest tak szaro, wcześnie, czy to pada mżawko-deszcz. Stuka coś w blaszany parapet, to jednak deszcz. Ale już wstałem, dopijam kawę, zjeżdżam z rowerem windą, wsiadam i jadę. Mam zaplanowane przejechanie północnej częsci Roztocza, czyli według mojej mapy są to okolice Szczebrzeszyńskiego Parku. Teren górzysty, z podjazdami i widokami. Na początek kieruję się DK 837 do Nielisza. Znajduje się tam duży sztuczny zbiornik wodny, na nim zbudowana jest elektrownia. Jezioro rozlewa się między wzniesieniami, linia brzegowa to jakieś 20- 30 km. Miejscowi mówią na nie "morze Roztocza". Ładne, ale pogoda jest ponura, szaro i wilgotno. W beztroskim  rozglądaniu przeszkadza mi wzmagająca się mżawka, przechodząca w siąpiący deszcz. Sprawdzam, za godzinę ma być rozpogodzenie i o deszczu zapomnę. To lecę dalej. Ciekawie zaczyna robić się w okolicach Mokrelipie, coraz większe wzniesienia. Tereny na zachód od Radecznicy, Teodorówka, Hosznia Abramowska, Ordynacka, Gilów, Goraj niesamowicie "górkowate", wzniesienia na 300 m. To początek spiętrzeń, które ciągną się do Tomaszowa Lubelskiego i później na Roztocze Wschodnie po ukraińskiej stronie. Geograficznie to łukowaty wał wzniesień, dla oka to niekończące się falujące pola, pagórki, dolinki i wąwozy - istota Roztocza. Mam wrażenie, że ta część jest nieznana. Mało agroturystycznych zajazdów i atrakcji powoduje, że całkiem przyjemnie zwiedza się te okolice. Trasy turystyczne dobrze oznakowane, jadę "czarnym". Czasami wyprowadza mnie na manowce. Zaczyna się zachęcającym malowniczym wąwozem, a kończy lessowym rozmiękłym szutrem po deszczu, śliskie błoto nabija się w napęd i v-breake. Muszę wyłupywać grudki gliny z nie działających hamulców, a zjazdy bywają bardzo strome. Po dwóch takich akcjach zniechęcony postanawiam trzymać się asfaltu. Z górki i pod górkę, z doliny na wzniesienie, cały czas kręcę, napęd szumi, kałuże deszczu parują, oglądam plansze krajobrazowe. Jadę i cieszę się, że dokonałem odkrycia. Tutaj naprawdę jest zupełnie nieturystycznie, bez folkloru na sprzedaż. Z Goraja jadę do Zwierzyńca. Stuka mi stówka. Słońce już przygrzewa, jest jeszcze przed południem, szkoda mi wracać. Przedłużam wycieczkę do Suśca. Do Górecka Strego ze Zwierzyńca prowadzi najlepsza rowerowa droga jaką, do tej pory jechałem. Specjalny odcinek, ograniczony do ruchu pieszo-rowerowego, prowadzi przez stare lasy, wąska, utwardzona, z białego kamyczka droga, podjazdy zakończone ostrymi zakrętami, szybkie zjazdy, niesamowity mikroklimat, intrygujące powietrze, cisza, i ta przyjemność trwa i trwa całe 9 km. Później Józefów, który nie zapada mi zupełnie w pamięci, jakiś taki suchy. W Suścu morale i kondycja w bardzo dobrej formie, na liczniku 140 km, uzupełniam zapasy wody, lody, czekoladki. I widzę drogowskaz Horyniec 45 km. Nigdy nie byłem tam, a nazwa pociągająca. Droga obiecująca bo wydaje się, że będę jechał greenVelo, ale niestety szlak w Norolu urywa się. Powinienem zdążć z powrotem przed nocą do Zamościa. Ruszam. Za Narolem robi się pusto, strefa leśna, znikomy ruch samochodowy, zapach drzew, ciągnie się tak kilometrami, krajówka DK 867 w podobnym klimacie. Sam Horyniec, ciekawy, kurort dla emerytów, miesza się prawosławie z katolicyzmem, park z nowoczesną architekturą. Wszystko to oglądam pobieżnie z perspektywy roweru. Droga powrotna, trochę się zagubiłem. Jechałem GreenVelo i wprowadziła mnie w nieoznakowany las. Wbiłem się tam w podjazd prawie pionowy. Wpychałem rower, pomyślałem jak padnie łańcuch od przeciążenia, to zjedzą mnie tu przez noc wilki. Zresztą facet motorowerem też nie dał rady i go wpychał. Później już został samo kręcenie. Do Zamościa wróciłem już po ciemku na lamkach. Wyjazd przyjemny i swobodny.

Link do mapy trasy

Link do zdjec
  • DST 280.00km
  • Sprzęt Unibike Luxor
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 lipca 2015 Kategoria Trasa ponad 200

Wycieczka do Hajnówki

Trasa do Hajnówki. Założenie, to dotrzeć w jeden dzień, unikać dróg krajowych i międzynarodowych, czyli czerwonych i żółtych.
Z Marek startuję o 7.00. Wiatr wieje z południa, pocieszam się, że jednak pod koniec trasy za Siemiatyczami w pełni skorzystam z jego dobrodziejstw, wtedy bardzo mi się przyda. Na początku kieruję się na Ossów, Leśkowizna, Ręczeje Polskie, Poświętne, Rojków, Stanisławów. Jest to alternatywna droga do DK637. W Stanisławowie przeprawiam się przez DK50 i wpadam w krajówkę, którą jadę tylko do Dobrych. Korzystam z pierwszego skrzyżowania by odbić w prawo i od tej pory moja droga do Hajnówki będzie wić się, kierunek wschód, jednak tak jakby z błędem, czasami odbijam na południe, później pnę się na północ. I tak przejeżdżam przez Brzeźnik, Ossówno – jeszcze tam jest asfalt. Do Czerwonki Liwskiej jadę szutrem, czasami po piachach. Temperatura rośnie, kask zrzucam z głowy, mocuję go do bagażnika, co może się stać, jeśli osie są zakopane w sypkim piachu. Szybciej uduszę się w tym kurzu. Temperatura 32C, a jeszcze nie ma południa. Mijam niekończące się pola, wszystko żółte, wypalone. Odgłosy owadów potęgują się w tej ciszy. Za Czerwonką łapię asfalt, i wracam na DK637. Straciłem na szutrach z godzinę, wypiłem i wypociłem cały zapas wody. Zbliżam się krajówką do Liwa. Droga ma łagodne wzniesienia. Od roku nie wyjeżdżałem z okręgu warszawskiego i zauważam takie subtelne nierówności terenu, górki i małe dolinki. Na szczycie oglądam panoramę Liwca. Droga z Liwca do Węgrowa to ścieżka rowerowa z ceglanej kostki, podskakuje na nierównościach i mocno trzymam kierownicę. Węgrów, przygnębiający, jak całe Mazowsze i ta ścieżka do niego prowadząca. Szkoda się rozpisywać. Do Sokołowa jadę "południową obwodnicą" przez Karolew, Justynów, Węże. Nie był to dobry pomysł, straciłem dużo czasu i energii, znowu pola, szutry albo piachy. W Sokołowie odbijam na północ, do Kamianki, Gałki, Skrzeszew. Tam wjeżdżam na trasę DK62. Nie ma innej alternatywy, to właśnie DK62 muszę przeprawić się przez Bug. Objazd, który wybrałem, cóż, jestem jedynym człowiekiem na świecie który jechał tą drogą z zamiarem dojechania gdzieś dalej. Parę zapomnianych wiosek wśród pól, blaszane silosy, pylasta droga, a słońce świeci, rozgrzewa coraz bardziej, gorące, lepkie powietrze czasem mnie pcha do przodu, a czasami zatrzymuje. Droga jest wąska, piaszczysta i wije się jak rzeka.  Zaczynam podejrzewać, że upał ten skończy się wielką awanturą. Tutaj nie zabawiłem zbyt długo, na końcówce bezpańskie psy przegoniły mnie dodając mi nowych sił. Rzekę Bug oglądam w Drohiczynie. Ładne miasteczko, czuje się w nim historię, szkoda, że nie mam czasu na zwiedzanie. Muszę realizować plan. Odległość może nie największa, ale zaczynam mieć już dość moich objazdów. Do Siemiatycz wybieram drogę okrężną również przez Sytki i Rogawkę. I nie żałuję, asfalt podłej jakości, ale widoki niepowtarzalne. Łagodne pagórki, malownicze pola, skupiam się bardziej na oglądaniu niż jeździe. Polesie zaskoczyło mnie, spodziewałem się bardziej płaskich terenów, a ono takie pofalowane i zróżnicowane, wcale nie jest monotonne. Ruch samochodowy znikomy. Omijając wielkie dziury korzystam z całej szerokości drogi. Trafiło się parę większych zjazdów i jest rekord prędkości na trasie. Szybko znalazłem się w Siemiatyczach. Tam spóźniony obiad w barze. W ostatniej chwili przed wycieczką emerytów zdążyłem zamówić schabowego. Przez okno obserwuję wzmagający się wiatr, niebo ciemnieje, zaczyna padać, wiatr zamienia się w serię trąb powietrznych, a z nieba woda leję się strumieniami. Pogoda zmieniła się tak szybko, że nawet nie zdążyłem dobiec do roweru, sakwy niedomknięte, trudno. Nawałnica po godzinie uspokaja się. Zapoznani ludzie radzą mi nocować, ale to środek lata i jeszcze jest widno, poza tym przeczucie fałszywie podpowiada mi, że jestem tuż, tuż u celu. A to jeszcze około 70 km. Ruszam, krajobraz jak po bitwie, połamane drzewa, gałęzie walające się po drodze, mokra, śliska jezdnia. Mijam okoliczne wioski wzdłuż trasy DK693. Zwracam uwagę na coraz częstsze prawosławne akcenty: krzyże, cerkwie i napisy cyrylicą. W końcu skwar zelżał, ale atmosfera zagęszcza się. Parę razy wyprzedza mnie straż pożarna na sygnale, niebieskie refleksy odbijają się od mokrej ulicy. Robi się szaro, kropi coraz bardziej, ślisko. Wróciły pioruny, strzelają we wszystkie strony. Coś wisi w powietrzu i zaraz spadnie. Jestem na drodze bez żadnego schronienia. Kręcę nogami coraz mocniej, 31 km/h, dociskam  33,34,35 km/hm, niewielkie wzniesienie prędkość nie spada. To goni mnie własny strach. Przypominam sobie radę rowerowego kuriera, żeby nie piłować na małych trybach tylko wrzucić większą i szybciej kręcić. Tak robię, prędkość rośnie. Jedyna ucieczka to mocno dociskać i kręcić cały czas, nie przerywać. Nie wiem jak to przełożyło się na czas, ale w końcu dojechałem do Kleszczeli. Nadal grzmiało i błyskało, byłem zdeterminowany aby kontynuować jazdę do samej Hajnówki, miałem tam wynajęty pokój. Na szczęście pomyliłem drogę i pojechałem krajówką na Bielsk, prosto, zamiast odbić w prawo. Po 7 km zorientowałem się i wróciłem do Kleszczeli na nocleg. A burza rozpętała się na dobre, bez opamiętania. Następnego dnia od 6.00 jadę do Hajnówki, mijam nocne zniszczenia i myślę, że to może rozum zapanował nad zmęczeniem i emocjami i specjalnie pomylił te drogi. Na trasie DK685 od Jelonek za Kleszczelami jest wygodna i bezpieczna trasa rowerowa powstała w ramach GreenVelo. 
Link do zdjęć

Link do trasy Hajnówka

  • DST 220.00km
  • VMAX 45.00km/h
  • Sprzęt Unibike Luxor
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl