Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2017
Dystans całkowity: | 1868.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 76:29 |
Średnia prędkość: | 24.42 km/h |
Liczba aktywności: | 26 |
Średnio na aktywność: | 71.85 km i 2h 56m |
Więcej statystyk |
Poniedziałek, 31 lipca 2017
Kategoria Praca
do pracy
10 dni do urlopu. Piątek optymistycznie. i jest rekord miesiąca 1868 km przejechanych.
- DST 57.00km
- Czas 02:31
- VAVG 22.65km/h
- Sprzęt Specialized crosstrail
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 28 lipca 2017
Kategoria Praca
do pracy
Piątek, weekend niestety zaplanowany na samochód, ale jest już temat na wakacje opracowany. Jadę bez sił, chyba pogoda, nad głową przechodzi coś dziwnego, świeci słońce i pada deszcz, strasznie wieje, może nie tak strasznie co ja to źle znoszę. Spec ma 12000, należy mu się też mycie kasety.
Wyrównanie wskazań licznika.
Wyrównanie wskazań licznika.
- DST 70.00km
- Czas 03:14
- VAVG 21.65km/h
- Sprzęt Specialized crosstrail
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 27 lipca 2017
Kategoria Kółka do 75 km
treningowo
kółka Revoltem, napawanie sie lekką jazdą na oponach one pro.
- DST 58.00km
- Czas 02:15
- VAVG 25.78km/h
- Sprzęt Giant Revolt
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 27 lipca 2017
Kategoria Praca
do pracy
Na powrocie akcja wyścigowa, wygrałem, ale to ja zaatakowałem i skończyłem ten bieg wykręcając na wiadukt. Trudno byłoby utrzymać się w takim tempie.
Wyrównanie wskazań licznika.
Wyrównanie wskazań licznika.
- DST 73.00km
- Czas 02:32
- VAVG 28.82km/h
- Sprzęt Specialized crosstrail
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 26 lipca 2017
Kategoria Kółka do 75 km, Serwisy
Koła szosowe w akcji, w końcu...
...tak, jakby otworzyły mi się oczy, na kołach fruwa się, a nowe opony SCHWALBE One Plus zapewniają super przyczepność. Teraz to od nowa chce mi się jeździć. Może nie jechałem szybciej niż zawsze, ale miałem wrażenie, że nie muszę wkładać takiego wysiłku, jak przy wcześniejszych konfiguracjach.
Zakładam je na Gianta przy przebiegu 5.000 km, jest również nowa kaseta i łańcuch.
Kończę ich bieg na przebiegu 6.000 km, czyli w 2017 r. przejechały 1.000 km
Zakładam je na Gianta przy przebiegu 5.000 km, jest również nowa kaseta i łańcuch.
Kończę ich bieg na przebiegu 6.000 km, czyli w 2017 r. przejechały 1.000 km
- DST 60.00km
- Czas 02:22
- VAVG 25.35km/h
- Sprzęt Giant Revolt
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 26 lipca 2017
Kategoria Praca
do pracy
Dzisiaj też Brennaborem, takie lato, że "przecinak" ma wzięcie. Jest mocno już ubabrany piachem, błotem, starym smarem. Ma u mnie czyszczenie, w nagrodę, za zrobienie 10.000 km. ALe nie wiem kiedy:)
- DST 55.50km
- Czas 02:35
- VAVG 21.48km/h
- Sprzęt Brennabor
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 25 lipca 2017
Kategoria Praca
do pracy
Do pracy w strugach silnego deszczu, ciepło, a z nieba lecą fontanny wody. Powrót bezdeszczowy, pochmurno. Słabe to lato 2017.
Równanie wskazań licznika.
Równanie wskazań licznika.
- DST 73.00km
- Czas 02:37
- VAVG 27.90km/h
- Sprzęt Brennabor
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 24 lipca 2017
Kategoria Praca
do pracy
Po wyjeździe, pierwsza jazda, pozytywnie, nogi chcą pracować. W niedzielę był odpoczynek.
Wyrównanie wskazań licznika.
- DST 73.00km
- Czas 02:36
- VAVG 28.08km/h
- Sprzęt Specialized crosstrail
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 22 lipca 2017
Kategoria Trasa ponad 200
długa prosta do Torunia, wzdłuż Wisły
Nie śpię już pół godziny przed wyznaczonym czasem, po raz pierwszy wszystko spakowane i przygotowane, czeka zamocowane do kolarzówki koło wyjściowych drzwi. Do zrobienia została kawa, kanapka, klucze do kieszeni i start. Szary poranek, pochmurno, to dobry znak, może uda się przemknąć przed burzowymi frontami. Rzadko jeżdżę podobne dystanse, towarzyszy mi trudna do uchwycenia radość, pomimo, że na początku przedzieram się drogą dobrze znaną z codziennych dojazdów, chodnikiem wzdłuż trasy DK8, jest dopiero 4.00 rano, a ciężarówki suną sznurem w obie strony, buczą złowrogo na niskich obrotach diesla.
Do skrzyżowania z DK 50 w okolicach Kamionu jadę już trzeci raz, droga znana to i mija szybko. W Arciechowie robię modyfikację trasy i opuszczam DK 575, skręcam w lokalny asfalt zgodnie z drogowskazem "WULKANIZACJA TIR 500 M". Do Płocka jadę przez Suchodół, Życk Polski, Nowy Troszyn, wąskim, wijącym się asfaltem, droga poprzecinana niezliczonymi skrzyżowaniami, lokalne klimaty, dolina Wisły, stawy, szuwary, wierzby we wszystkich możliwych odmianach, łąki, płasko, typowe Mazowsze, jak z fotografii Edwarda Hartwiga. Asfalt o szerokości na jeden samochód, na zakrętach uważam, pilnuję prawej strony.
Płocka też byłem ciekaw, jestem tutaj drugi raz, ale wtedy nie zdążyłem obwąchać miasta, tylko zapamiętałem panoramę z mostu. Dzisiaj pokręciłem się po rynku, zdziwiony jestem, że dopiero otwierają bary typu Kebab. Dla mnie to już jakby połowa dnia, 130 km wykręcone, godzina 9:00 z minutami, (netto: 4 h:40 min). Jeść się chce, zresztą to okazja, później czekają mnie tereny raczej o małym zagęszczeniu ludności i sklepów. W końcu wpakowuję się do "Żabki" z rowerem, łapię zapasy picia, i białą bułę, którą przeżułem na wzgórzu tumskim oglądając efektowną panoramę Wisły. Ruszam 10:35, podoba mi się wyjazd z miasta, wygodna ścieżka DDR, szeroka, bezpiecznie toczę się w dół, by po chwili piąć się w górę. Kolejne punkt do odhaczenia to Dobrzyń nad Wisłą, dzielą mnie jeszcze do niego 32 km. Małe miasteczko, zamyka się w przestrzeni dwóch-trzech klimatycznych zakrętów. Dodatkowo, poza planem, zjeżdżam serpentynami nad molo, przystań. Rzeka powala swoją wielkością, osiąga tutaj maksymalną szerokość, chciałoby się napisać, że nie widać przeciwległego brzegu, ale aż tak dobrze to nie jest. Sprawdzam godzinę, 12:00, no to trzeba się spieszyć, pociąg powrotny 16:58. Tutaj zamierzam zjechać z DK na lokalne szutro-asfalty, ale dwa razy wtopiłem, właściwie to dosłownie, droga skończyła się na podmokłych łąkach. Takie drogi zawsze wyglądają obiecująco, ale to loteria. Niekiedy leci się super asfaltem, z zerowym ruchem aut, bez nerwów, i widoki ciekawsze, a czasami takie drogi kończą się na ostatnim zakręcie. Co najgorsze ten koniec jest zawsze stopniowalny, czyli jest dobrze, później gorzej, źle, beznadziejnie i zryte pole, a pod czachą gotuje się ze złości. Teraz to już gonię uciekający czas, udziela mi się panika, wracam na DK i dociskam w kierunku Włocławka, nie odpuszczam, kręcę nawet na zjazdach, ale w korbach na najmniejszym biegu czuję luz, przerzucam wyżej, jest też, jeszcze wyżej jest ok, ciągnie równo. Oglądam kasetę kręci się zataczając falę, jakby tańczyła, trudno, może wytrzyma, to dopiero ostrzeżenie.
Od Włocławka już tylko mi się szczęściło. Nie muszę pakować się do miasta, zaraz za tablicą powitalną wykręcam na północ, w kierunku przeprawy promowej przez Wisłę, którym dostanę się do Nieszawy i na właściwą stronę rzeki. Ten odcinek jest zdecydowanie najlepszy, duże lasy, super asfalt, małe hopki, siadam po chamsku na kole dwóch kolarzy w trakcie treningu, i tak lecimy, na szczęście nie za szybko. Chłopaki dają zmiany, ja konsekwentnie tkwię na kole. Co robić, tak wyszło, 200 km gdzieś mi minęło po drodze. Motywacja do utrzymania się za nimi jest duża, obliczam, że jeśli źle wyliczę czas to utknę na godzinę czekając na prom, ze zmęczenia nie mogę przypomnieć sobie o której odpływa ta szalupa. Na którymś podjeździe zostaje w tyle, skończyła mi się woda już dawno temu, i nie mam jak zatankować, chłopaki niedługo robią stopa, mijam ich, machamy, pozdrawiamy itd. Jeszcze z 10 km i pojawiają się z naprzeciwka samochody, raptem 3 auta, czyli ruch zagęścił się, no tak rozumiem, właśnie prom odpływa. Wykręcam ostatnie kilometry i zakręty, pod koniec podjazd i coś w rodzaju bezsensownego kółka przez las, chyba omijałem przeszkodę. W końcu jestem, z drugiego brzegu na kontemplowanie panoramy Nieszawy mam jakieś 40 minut, i dobrze bo miasto z tej strony jest ciekawsze, z daleka wygląda bardziej malowniczo rzucone nad brzegiem rzeki z zabytkowym kościołem, ceglany, późnogotycki, możliwe, że jeszcze krzyżacki. To płynąłem, a teraz znowu jadę teraz do Ciechocimka, od komentarzy powstrzymam się ponieważ oferta miasta nie obejmuje jeszcze mojego rocznika, czyli mówiąc językiem współczesnym, angielszczyzną nie jestem targetem, ludzie wałęsają się po promenadzie i wysiadują po kawiarniach gdzie raczeni są tandetną muzyką sprzed dwóch trzech dekad. Na mnie działa to przygnębiająco. Na moście w Toruniu jestem o 16.05.

Pierwszy przystanek most nad Bzurą.

Lokalny asfalt w Arciechowie.

Wzdłuż wału, strzała do Płocka.

Fetysz kamienny, okolice Płocka.

Pole, w tle Petrochemia Płock.

po godzinie 9 parę minut, tutaj również petrochemia jest w tle.

Dopływ Wisły w Biskupicach

Dobrzyń nad Wisłą, panorama

Nieszawa, czekając na prom

U celu, godzina 16:05.
Mapa trasy: cz1 Marki_Dobrzyń nad Wisłą:
Mapa trasy cz2: Dobrzyń Nieszawa
Niestety zapis Nieszawa Toruń skasowałem niechcąco, ciągle uczę się Garmina.
Dane:
Most Północny: 44 minuty
Czosnów mijam S7: 1h:27min
Most nad Bzurą: 2h:46 min
Dobrzyków: 4h:11 min
Płock Most: 4h:41 min (wjazd okrężną drogą, ponownie startuje o 10:35 po popasie na wzgórzu tumskim)
Dobrzyń nad Wisłą: 6h:06 min (około 12:00)
Włocławek, wykręcam na Nieszawę: 7h:05 min
Nieszawa: 8h:07 min o godzinie 13:40 (jestem na miejscu, czekam na prom do 14:15)
Toruń: 9h:34 min. (na miejscu 16:05)
Odczyt 1 prom w Nieszawie: 217 km, czas 8h 7min, Ava speed: 26,74
Odczyt 2 Toruń (Stare Miasto): 251 km, czas 9h 34 min, Ava speed: 26,2
Odczyt całościowy, powrót do domu z Wawa Centalna: 279 km, czas: 11:05, Ava Speed: nieistotny.
Do skrzyżowania z DK 50 w okolicach Kamionu jadę już trzeci raz, droga znana to i mija szybko. W Arciechowie robię modyfikację trasy i opuszczam DK 575, skręcam w lokalny asfalt zgodnie z drogowskazem "WULKANIZACJA TIR 500 M". Do Płocka jadę przez Suchodół, Życk Polski, Nowy Troszyn, wąskim, wijącym się asfaltem, droga poprzecinana niezliczonymi skrzyżowaniami, lokalne klimaty, dolina Wisły, stawy, szuwary, wierzby we wszystkich możliwych odmianach, łąki, płasko, typowe Mazowsze, jak z fotografii Edwarda Hartwiga. Asfalt o szerokości na jeden samochód, na zakrętach uważam, pilnuję prawej strony.
Płocka też byłem ciekaw, jestem tutaj drugi raz, ale wtedy nie zdążyłem obwąchać miasta, tylko zapamiętałem panoramę z mostu. Dzisiaj pokręciłem się po rynku, zdziwiony jestem, że dopiero otwierają bary typu Kebab. Dla mnie to już jakby połowa dnia, 130 km wykręcone, godzina 9:00 z minutami, (netto: 4 h:40 min). Jeść się chce, zresztą to okazja, później czekają mnie tereny raczej o małym zagęszczeniu ludności i sklepów. W końcu wpakowuję się do "Żabki" z rowerem, łapię zapasy picia, i białą bułę, którą przeżułem na wzgórzu tumskim oglądając efektowną panoramę Wisły. Ruszam 10:35, podoba mi się wyjazd z miasta, wygodna ścieżka DDR, szeroka, bezpiecznie toczę się w dół, by po chwili piąć się w górę. Kolejne punkt do odhaczenia to Dobrzyń nad Wisłą, dzielą mnie jeszcze do niego 32 km. Małe miasteczko, zamyka się w przestrzeni dwóch-trzech klimatycznych zakrętów. Dodatkowo, poza planem, zjeżdżam serpentynami nad molo, przystań. Rzeka powala swoją wielkością, osiąga tutaj maksymalną szerokość, chciałoby się napisać, że nie widać przeciwległego brzegu, ale aż tak dobrze to nie jest. Sprawdzam godzinę, 12:00, no to trzeba się spieszyć, pociąg powrotny 16:58. Tutaj zamierzam zjechać z DK na lokalne szutro-asfalty, ale dwa razy wtopiłem, właściwie to dosłownie, droga skończyła się na podmokłych łąkach. Takie drogi zawsze wyglądają obiecująco, ale to loteria. Niekiedy leci się super asfaltem, z zerowym ruchem aut, bez nerwów, i widoki ciekawsze, a czasami takie drogi kończą się na ostatnim zakręcie. Co najgorsze ten koniec jest zawsze stopniowalny, czyli jest dobrze, później gorzej, źle, beznadziejnie i zryte pole, a pod czachą gotuje się ze złości. Teraz to już gonię uciekający czas, udziela mi się panika, wracam na DK i dociskam w kierunku Włocławka, nie odpuszczam, kręcę nawet na zjazdach, ale w korbach na najmniejszym biegu czuję luz, przerzucam wyżej, jest też, jeszcze wyżej jest ok, ciągnie równo. Oglądam kasetę kręci się zataczając falę, jakby tańczyła, trudno, może wytrzyma, to dopiero ostrzeżenie.
Od Włocławka już tylko mi się szczęściło. Nie muszę pakować się do miasta, zaraz za tablicą powitalną wykręcam na północ, w kierunku przeprawy promowej przez Wisłę, którym dostanę się do Nieszawy i na właściwą stronę rzeki. Ten odcinek jest zdecydowanie najlepszy, duże lasy, super asfalt, małe hopki, siadam po chamsku na kole dwóch kolarzy w trakcie treningu, i tak lecimy, na szczęście nie za szybko. Chłopaki dają zmiany, ja konsekwentnie tkwię na kole. Co robić, tak wyszło, 200 km gdzieś mi minęło po drodze. Motywacja do utrzymania się za nimi jest duża, obliczam, że jeśli źle wyliczę czas to utknę na godzinę czekając na prom, ze zmęczenia nie mogę przypomnieć sobie o której odpływa ta szalupa. Na którymś podjeździe zostaje w tyle, skończyła mi się woda już dawno temu, i nie mam jak zatankować, chłopaki niedługo robią stopa, mijam ich, machamy, pozdrawiamy itd. Jeszcze z 10 km i pojawiają się z naprzeciwka samochody, raptem 3 auta, czyli ruch zagęścił się, no tak rozumiem, właśnie prom odpływa. Wykręcam ostatnie kilometry i zakręty, pod koniec podjazd i coś w rodzaju bezsensownego kółka przez las, chyba omijałem przeszkodę. W końcu jestem, z drugiego brzegu na kontemplowanie panoramy Nieszawy mam jakieś 40 minut, i dobrze bo miasto z tej strony jest ciekawsze, z daleka wygląda bardziej malowniczo rzucone nad brzegiem rzeki z zabytkowym kościołem, ceglany, późnogotycki, możliwe, że jeszcze krzyżacki. To płynąłem, a teraz znowu jadę teraz do Ciechocimka, od komentarzy powstrzymam się ponieważ oferta miasta nie obejmuje jeszcze mojego rocznika, czyli mówiąc językiem współczesnym, angielszczyzną nie jestem targetem, ludzie wałęsają się po promenadzie i wysiadują po kawiarniach gdzie raczeni są tandetną muzyką sprzed dwóch trzech dekad. Na mnie działa to przygnębiająco. Na moście w Toruniu jestem o 16.05.

Pierwszy przystanek most nad Bzurą.

Lokalny asfalt w Arciechowie.

Wzdłuż wału, strzała do Płocka.

Fetysz kamienny, okolice Płocka.

Pole, w tle Petrochemia Płock.

po godzinie 9 parę minut, tutaj również petrochemia jest w tle.

Dopływ Wisły w Biskupicach

Dobrzyń nad Wisłą, panorama

Nieszawa, czekając na prom

U celu, godzina 16:05.
Mapa trasy: cz1 Marki_Dobrzyń nad Wisłą:
Mapa trasy cz2: Dobrzyń Nieszawa
Niestety zapis Nieszawa Toruń skasowałem niechcąco, ciągle uczę się Garmina.
Dane:
Most Północny: 44 minuty
Czosnów mijam S7: 1h:27min
Most nad Bzurą: 2h:46 min
Dobrzyków: 4h:11 min
Płock Most: 4h:41 min (wjazd okrężną drogą, ponownie startuje o 10:35 po popasie na wzgórzu tumskim)
Dobrzyń nad Wisłą: 6h:06 min (około 12:00)
Włocławek, wykręcam na Nieszawę: 7h:05 min
Nieszawa: 8h:07 min o godzinie 13:40 (jestem na miejscu, czekam na prom do 14:15)
Toruń: 9h:34 min. (na miejscu 16:05)
Odczyt 1 prom w Nieszawie: 217 km, czas 8h 7min, Ava speed: 26,74
Odczyt 2 Toruń (Stare Miasto): 251 km, czas 9h 34 min, Ava speed: 26,2
Odczyt całościowy, powrót do domu z Wawa Centalna: 279 km, czas: 11:05, Ava Speed: nieistotny.
- DST 279.00km
- Czas 11:05
- VAVG 25.17km/h
- Sprzęt Giant Revolt
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 21 lipca 2017
Kategoria Praca
do pracy
To stąd wziął się błąd we wskazaniach licznika, zapomnialem uwzglednic tego dnia dlatego wpisuje tyylko 1 km
- DST 1.00km
- Czas 00:05
- VAVG 12.00km/h
- Sprzęt Specialized crosstrail
- Aktywność Jazda na rowerze