Niedziela, 28 września 2025
Kategoria Grawele, Kółka do 150 km
Wyprawka po jabłka_wersja 2025
Już od samego świtu tłukę się koleją mazowiecką, zmarźnięty, przysłuchuje się rozmowom, "ach ten Karol, dobrze, że go mamy". Karol, jaki Karol, Karol papież, o co chodzi, chyba coś mnie minęło, jak zwykle nie nadganiam. Wyglądam przez okno, na zachód, nieskazitelna płaszczyzna nieba, nieprzeciętą żadnymi stratusami, cirrusami, gładka i czysta jak szkło. W oknie lewym, na wschód ogromna fala chmur, ołowianych, ciężkich, takich smutnych, które bezpowrotnie zasłonią słońce. To zapowiedź, że będę się musiał przyzwyczaić do skostniałych rąk i stóp, bo ubrałem się w wersję letnią.
Wyprawka wzdłuż Mazowieckiego Okręgu Owocowego, który wizytowałem, jak kwitły drzewka na wiosnę, a teraz sprawdzę owoce. Plusem tego miejsca jest to, że jest to w miarę zamożne miejsce, i drogi szutrowe prowadzące do sadów są dobrze utrzymane, no przecież jabłka nie mogą się potłuc. Dlatego lubię tam zrobić sobie jakąś przejażdżkę. Nie za często, bo taki gość może się znudzić, a i też gościowi może się znudzić. Pogoda w końcu okazała się łaskawa, ładnie te chmury zaczęły wyglądać, jak pojawiły się popołudniu rozpogodzenia. Odkrycie to stara willa zarośnięta kolorowym bluszczem, tam na schodkach przysiadłem i zjadłem. Minąłem sporo do sfocenia fajnych miejsc, bo niedziela pracowita, ludzie w sadach, szeroko otwarte bramy, co jakiś czas znudzony pies wyczuwa moją obecność, słyszę, biegnie i jazgocze przez podwórko. Monotonia dnia jego przerwana, z radości wściekle ujada. Słyszę, jak uderza łapami o asfalt, jest już przy tylnym kole. Niechętnie muszę przyspieszać, dociskać prędkość. Tak mijają mi pierwsze poranne godziny, rozgrzewam się, przełamując ten wschodni chłód i uciekając przed lokalną psiarnią, krętą drogą z rozsypanymi kamykami na poboczach.
Miałem cisnąć na Sochaczew, ale playlista na Spotify skończyła mi się pod Rawką Skierniewicką, i mi skończyła się melodia do dalszej jazdy. Do pociągu było tylko 20 minut. To skorzystałem, co innego, że z tych 20 minut zrobiło się jeszcze 25 minut spóźnienia, ale pięknie mnie przeprosili, także tyle.










Wyprawka wzdłuż Mazowieckiego Okręgu Owocowego, który wizytowałem, jak kwitły drzewka na wiosnę, a teraz sprawdzę owoce. Plusem tego miejsca jest to, że jest to w miarę zamożne miejsce, i drogi szutrowe prowadzące do sadów są dobrze utrzymane, no przecież jabłka nie mogą się potłuc. Dlatego lubię tam zrobić sobie jakąś przejażdżkę. Nie za często, bo taki gość może się znudzić, a i też gościowi może się znudzić. Pogoda w końcu okazała się łaskawa, ładnie te chmury zaczęły wyglądać, jak pojawiły się popołudniu rozpogodzenia. Odkrycie to stara willa zarośnięta kolorowym bluszczem, tam na schodkach przysiadłem i zjadłem. Minąłem sporo do sfocenia fajnych miejsc, bo niedziela pracowita, ludzie w sadach, szeroko otwarte bramy, co jakiś czas znudzony pies wyczuwa moją obecność, słyszę, biegnie i jazgocze przez podwórko. Monotonia dnia jego przerwana, z radości wściekle ujada. Słyszę, jak uderza łapami o asfalt, jest już przy tylnym kole. Niechętnie muszę przyspieszać, dociskać prędkość. Tak mijają mi pierwsze poranne godziny, rozgrzewam się, przełamując ten wschodni chłód i uciekając przed lokalną psiarnią, krętą drogą z rozsypanymi kamykami na poboczach.
Miałem cisnąć na Sochaczew, ale playlista na Spotify skończyła mi się pod Rawką Skierniewicką, i mi skończyła się melodia do dalszej jazdy. Do pociągu było tylko 20 minut. To skorzystałem, co innego, że z tych 20 minut zrobiło się jeszcze 25 minut spóźnienia, ale pięknie mnie przeprosili, także tyle.










- DST 183.00km
- Czas 06:06
- VAVG 30.00km/h
- Sprzęt FELT
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!









