Wpisy archiwalne w kategorii
Kółka do 150 km
| Dystans całkowity: | 14214.40 km (w terenie 385.00 km; 2.71%) |
| Czas w ruchu: | 612:21 |
| Średnia prędkość: | 23.21 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 62.30 km/h |
| Suma podjazdów: | 1450 m |
| Liczba aktywności: | 104 |
| Średnio na aktywność: | 136.68 km i 5h 53m |
| Więcej statystyk | |
Poniedziałek, 30 czerwca 2025
Kategoria Kółka do 150 km
Terespol-powrot
plus dodałem naddatek, tak naprawdę było jakieś 90 km z Włodawy do Terespola.
- DST 178.00km
- Czas 04:44
- VAVG 37.61km/h
- Sprzęt FELT
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 8 czerwca 2025
Kategoria Grawele, Kółka do 150 km
gdzieś na Mazowszu
Soczysta zieleń, las żyje, rośliny nasączone wodą, ptaki koncertują, jechałem o 5 rano, symfonia śpiewu i nawoływań. Trasa fajnie poprowadzona, drogi dobre, do tego wszystko ubite przez ostatnie deszcze, tak jak świetna był rogal posmarowany grubą warstwą masła i posolony na powrocie. A cała droga na głodnego, hartuje się.


- DST 121.00km
- Czas 04:53
- VAVG 24.78km/h
- Sprzęt FELT
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 25 maja 2025
Kategoria Grawele, Kółka do 150 km
Mazurski szwendacz, odc.3
Niedziela, 13 kwietnia 2025
Kategoria Grawele, Kółka do 150 km
Mienia i Świder
Eksploracja brzegów rz. Mieni i Świdra. Bardzo ciekawy kierunek. Jeszcze przez tyle mostów na jednej wycieczce nie przejechałem. Szkoda, że na komoocie nie ma takiej kategorii.


- DST 139.00km
- Czas 06:06
- VAVG 22.79km/h
- Sprzęt FELT
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 marca 2025
Kategoria Kółka do 150 km
Dolny Bug – mazowiecki interior
Ujechałem się jednak, jest to jedne z lepszych kółek, jakie udało mi się zaplanować w tym regionie.










- DST 131.00km
- Czas 05:35
- VAVG 23.46km/h
- Sprzęt FELT
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 października 2024
Kategoria Kółka do 150 km
Za ring DK50, m. Dobre.
Trasa we wschodnim kierunku ma taki urok, że pojawiło się sporo nowych asfaltów, im dalej od obwarzanka warszawskiego tym ruch mniejszy. Poza tym jeśli ktoś lubi paro kilometrowe idealne proste to kierunek dla niego/jej. Skręcając w lewo, bądź w prawo nawigacja wysyła komunikat, a teraz dzida za 4, 5 km następny skręt. Poza tym w pierwszej godzinie jazdy było zimno, ale i pięknie, w końcu schowałem ten aparat i jechałem sobie podziwiając widoki. Za DK 50 nadal jest płasko, nic nie zmienia się, a rozgrzana przednia tarcza ze zdjęcia to nie wynik zjazdu.










- DST 113.00km
- Czas 04:24
- VAVG 25.68km/h
- Sprzęt CA
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 1 września 2024
Kategoria z Tymonem, Kółka do 150 km
Góra Kalwarja
Pierwsza 100 Tymona. Na zakończenie wakacji, powrót o zachodzie słońca, ciepło.
- DST 116.00km
- Czas 06:00
- VAVG 19.33km/h
- Sprzęt CA
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 15 sierpnia 2024
Kategoria Kółka do 150 km
Kampi tomato juice&ride
Wtorek, 30 lipca 2024
Kategoria Górskie, Grawele, Kółka do 150 km
Harz
Harz nieduże pasmo górskie w środkowych Niemczech, stare, wystające, zwietrzałe granity, wielkie pagóry, gęsta sieć szuterów, najwyższy szczyt Brocken (1142 m. n.p.m.), na który prawie wjechałem, chociaż nie planowałem. Zaczęło się niewinne, jadę po płaskim, do pierwszego pasma górskiego około 25 km, jest słonecznie, rześki poranek. Mijam pola, wsie, na drodze ruch minimalny Za Langelsheim rozpoczyna się DDR poprowadzona po dawnym szlaku kolejowym, co tu się wyprawia, aż głowę urywa od atrakcji, jazda lasem, wzdłuż sporego potoku, czasami przy ścianie skalnej sięgającej paru metrów, nieograniczona widoczność, niektóre odcinki drogi prowadzone są po wysokim nasypie, jazda pod wiszącymi wiaduktami, a czasami po nich górą. Niezauważalnie pnę się, ale w sposób umiarkowany, delikatnie, w końcu to szlak kolejowy, radykalnych przewyższeń brak. Słońce tez już przygrzewa, wody w bidonie szybko ubywa, planuje tankować w Clausthal, ale przecinam miasto jakąś starą dzielnicą, drogi pod kątem prostym, przy nich stuletnie wille, szkoda mi było zjeżdżać w dół do sklepu po wodę. Wkrótce znowu jestem otoczonymi pagórami, wszystko we wrzosach, pastelowe kolory, ładnie, pięknie, cicho, spokojnie. Droga pierwsza klasa, jadę Specem, rowerem do dojazdów do pracy po płaskiej Warszawie, tylko opony założyłem szersze, hamulce v-break, kaseta 9-stopniowa Sora, wkrótce znajduję się w dolinie Große Söse, zjawiskowe widoki, cała dolina w zasięgu wzorku, niestety w Harz kornik drukarz, grasuje już od lat 80-tych i te perspektywy są wynikiem ogromnej dewastacji drzewostanu przez niego poczynionych. Przejeżdżam całą dolinę, wkrótce znajdę się na szutrze po przeciwległej stronie, i niekończący się zjazd w dół, na szczęście w dół, bo wody już od dawna nie ma, a złapało mnie południe. Świszcze bębenek, w końcówce złapałem asfalt, jak mi się chce pić...... Stacja kolejowa, tam, chociażby w toalecie uzupełnię bidony, ale okazuje się, że to była stacja, a obecnie taka mała recepcja campingu i sklep, gdzie kupuje 1,5 litra wody. A później sunę do Herzbergu, siadam w pierwszej napotkanej knajpie, która okazuje się lodziarnią na bogato, zamawiam coś, co ma w nazwie pasta, przekonany, że dostanę jakiś makaron, a dostaje ice-pasta, lody w kształcie makaronu. Czym prędzej do Greka na gyrosa z frytkami, na nich wielkie koła cebuli, i do tego na koniec 50 ml anyżówki, w ramach greckiej tradycji i gościnności. Chyba przewróciłbym się pod stół, a tak przytomnie odmawiam, dokańczam piwo, bo przede mną szutry i 4,5h wspinania się w trybie ciągłym, 800 metrów w górę, na odcinku 38 km, w samo południe, z jednym bidonem wody. Dalsza droga to już szuter, dobrej jakości, mało uczęszczane drogi, w zasadzie pustka, pierwsze 10 km i połowa wysokości, w tym 17% ścianka, która pokonuje z buta, pewnie serce weszłoby w takie tętno, że ta woda z bidonu wyparowałaby cala przy pierwszym kontakcie. Cały czas to mozolne piecie się w górę, zrzucam kask. Mijam po drodze parę zamkniętych pensjonatów z wyciągami, niektóre zabite dechami nieczynne na stałe. Tanie loty wszędzie popsuły lokalny biznes turystyczny, ludzie wolą przelecieć dookoła świata, niż pochodzić po okolicy. Sporo tego jest, budynki z lat 70-tych z typową dla tamtego okresu architekturą, chyba wtedy w Niemczej był największy boom ekonomiczny, tłuste lata, kiedy masowo jeszcze nie wyjeżdżano, a wolny czas spędzano regionalnie, i wszyscy mieli góry pieniędzy, a życie i energia były tanie i nikt nie słyszał jeszcze o dziurze ozonowej. W końcu jest, zbudowana w zaciszu, na stoku, w cieniu, pod rozłożystymi konarami, z tarasu piękna panorama, tawerna, siadam, piję, piję, zamawiam 1l wody mrożonej w szkle na wynos, tzn do przelania w bidon i płace 12 EUR, spokojnie mina szachisty, nie daje po sobie poznać, że bez mrugnięcia okiem w tym stanie zapłaciłbym i 80 EUR, a w głębi głowy pulsuje myśl, tylko nie przeliczaj, nie przeliczaj na złocisze. Jadę dalej i myślę końca nie widać, ciągle pod górę, kamyki obijają ramę, czuć, że już jest gdzieś w okolicach 800 m.n.p.m. i w końcu dobijam do jez. Oderteich, widok ma wpływ ożywczy, już znowu chce mi się jechać dalej, pedałować przez te góry, pagóry, wrzosowiska, kamienie. Jest pięknie, jest moc, jezioro wygląda jak pierwotne, nieskażone człowiekiem, trochę przypomina Alaskę, z tego co widziałem w TV, bo ja nielot jestem i wyłącznie przemieszczam się na kołach. Zaraz jest podjazd i wjeżdżam w DK B4, całkiem szeroką, ruchliwą, ale z poboczem drogę. Powoli skleja mi się w głowie, że tu byłem, że do przełomu, przełęczy to jeszcze są do pokonania torfowiska Torfhaus, stroma szutrówka, zakończona ażurowymi betonowymi płytami z 20% nachyleniem pod przełęcz Brokena, którą z buta wchodziłem z dziećmi parę dni temu, prowadząc dyskusje, jak dobrze, że rowerami tędy nie jedziemy i kto i za ile dałby radę wjechać bez podpierania się nogą. No i jakoś poszło, tylko że jest już po 19.00, time slowly is over. Zjeżdżam na wariata, pod 60 km/h na v-brakach, jest asfalt, zamknięta droga dla kołowego ruchu, trochę rowerzystów wspina się, i już zaczyna się golden hour, byle co, pięknieje. Pojawiam się koło 20.00 w dużym turystycznym mieście Ilsenburg, marzy mi się kawa, taka mocna, dobra, petarda, niestety, wszystko zamknięte, jeszcze jest widno, ale kawy już tutaj nie napiję się, o czym informuje mnie miła pani obsługująca bufet tylko z alkoholem. She said: Oh, sorry, it's 8:00 p.m., too late, everything is already closed. Jadę dalej ku końcówce i ku zachodzącemu słońcu, chowa się za horyzontem spektakularnie. I finisz, później było ciemno i zaczęły biegać dzikie zwierzęta.

Dolina Große Söse

podjazd pod Siodło Brocken

jezioro Oderteich

wrzosowiska za Clausthal

pierwszy przystanek i jezioro

trasa po byłym torowisku

torowisko






za Brokenem, zjeżdżam



i finisz, później było ciemno i zaczęły biegać dzikie zwierzęta.

Dolina Große Söse

podjazd pod Siodło Brocken

jezioro Oderteich

wrzosowiska za Clausthal

pierwszy przystanek i jezioro

trasa po byłym torowisku

torowisko






za Brokenem, zjeżdżam



i finisz, później było ciemno i zaczęły biegać dzikie zwierzęta.
- DST 158.00km
- Czas 09:00
- VAVG 17.56km/h
- Sprzęt Specialized crosstrail
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 lipca 2024
Kategoria Kółka do 150 km
CA
Kółko, wyrównanie wskazań licznika.
- DST 54.00km
- Czas 02:00
- VAVG 27.00km/h
- Sprzęt CA
- Aktywność Jazda na rowerze










