Wpisy archiwalne w kategorii
Kółka do 75 km
| Dystans całkowity: | 27947.60 km (w terenie 511.50 km; 1.83%) |
| Czas w ruchu: | 1215:38 |
| Średnia prędkość: | 22.65 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 58.00 km/h |
| Suma podjazdów: | 4206 m |
| Liczba aktywności: | 501 |
| Średnio na aktywność: | 55.78 km i 2h 27m |
| Więcej statystyk | |
Piątek, 23 sierpnia 2019
Kategoria Kółka do 75 km, Górskie, Terenowo
Beskid Śląski_D4_Malinowska Skała_Małe Skrzyczne
Ostatni dzień w Beskidzie, dlatego celem nie były asfalty, a drogi z tłucznia i kamienne ścieżki. Chciałem uzupełnić przerwaną wycieczkę z niedzieli z powodu kończącego się dnia i braku sił, w południowo-wschodnim paśmie Baraniej Góry na odcinku od Malinowskiej Skały do Małego Skrzycznego. Na początek dobrze znaną trasą do tamy na jez. Czermiańskim, dalej jadę w kierunku ujścia Wisełki Białej. Droga, którą pnę się jest stara, z popękanym asfaltem, prowadzi czasami wąwozem, wszystko zdominowane jest przez zieleń, która wystaje ze szczelin uszkodzonego asfaltu, betonowy murek porośnięty mchami, mało przestrzeni, wszystko skondensowane, ściśnięte, to co ludzkie jest w odwrocie, zanika, przytłoczone przez przyrodę.
Na końcówce ostry zakręt, asfalt kończy się na dobre i wspinam się drogą przeciwpożarową, dobrze utrzymana szutrowa trasa, dzielona regularnie ułożonymi przepustami wodnymi, słońce grzeje, a ja kręcę powoli na najlżejszym przełożeniu, gdy dojeżdżam do skrzyżowania, z żółtym szlakiem muszę porzucić wygodną drogę i zrobić 20 minutowy wpych na Gawlasi. Pierwszy odpoczynek, teraz ma być łatwo i przyjemnie, ale tylko w teorii bo trafiają się takie zjazdy, że schodzenie sprawia trudność. Luźno rzucony kamień, a raczej jego miliardy odmian, i stromo, żeby tutaj jeździć to trzeba mieć doświadczenie i górską zajawkę. Ja przemieszczam się asekuracyjnie. Do Malinowskiej Skały najtrudniejszy odcinek, później udaje mi się cały czas jechać bez wpychania, sporo turystów na szlaku, niektórzy dopingują, gdy widzą mnie balansującego, próbującego utrzymać równowagę, gdy korby, za żaden skarb świata nie chcą obracać się zgodnie ze swoją naturą. Wjeżdżając pod Małe Skrzyczne jestem przedmiotem zakładu, wjadę czy runę na bok. W końcu wylądowałem na znanej polanie, na której pierwszego dnia błądziłem, szukając wyjazdu z niej w kierunku Wisły. Tym razem wiem, że trzeba udać się w kierunku leśnej ściany i tam między drzewami jest wąska droga składająca się z wymieszanego błota z kamieniami, biegnąca równolegle do grzbietu masywu. Nie powtarzam błędu z niedzieli i nie daje się zwieść dobrze rokującej drodze oznaczonej niebieskim kolorem, a wbijam w lewo w stromą leśną przecinkę która prowadzi do czerwonego szlaku, którym schodzę do drogi przeciwpożarowej prowadzącej do przełęczy Biały Krzyż. Tam odpoczywam, i wracam na przeciwpożarowy szutr, ale teraz to już cały czas w dół, tylko przepusty wodne są utrudnieniem.

droga, zakładniczka górskiej zieleni.

grzbiet, Malinowska Skała.

lepsze oblicze pasma Baraniej Góry, tędy dało się jechać.
Na końcówce ostry zakręt, asfalt kończy się na dobre i wspinam się drogą przeciwpożarową, dobrze utrzymana szutrowa trasa, dzielona regularnie ułożonymi przepustami wodnymi, słońce grzeje, a ja kręcę powoli na najlżejszym przełożeniu, gdy dojeżdżam do skrzyżowania, z żółtym szlakiem muszę porzucić wygodną drogę i zrobić 20 minutowy wpych na Gawlasi. Pierwszy odpoczynek, teraz ma być łatwo i przyjemnie, ale tylko w teorii bo trafiają się takie zjazdy, że schodzenie sprawia trudność. Luźno rzucony kamień, a raczej jego miliardy odmian, i stromo, żeby tutaj jeździć to trzeba mieć doświadczenie i górską zajawkę. Ja przemieszczam się asekuracyjnie. Do Malinowskiej Skały najtrudniejszy odcinek, później udaje mi się cały czas jechać bez wpychania, sporo turystów na szlaku, niektórzy dopingują, gdy widzą mnie balansującego, próbującego utrzymać równowagę, gdy korby, za żaden skarb świata nie chcą obracać się zgodnie ze swoją naturą. Wjeżdżając pod Małe Skrzyczne jestem przedmiotem zakładu, wjadę czy runę na bok. W końcu wylądowałem na znanej polanie, na której pierwszego dnia błądziłem, szukając wyjazdu z niej w kierunku Wisły. Tym razem wiem, że trzeba udać się w kierunku leśnej ściany i tam między drzewami jest wąska droga składająca się z wymieszanego błota z kamieniami, biegnąca równolegle do grzbietu masywu. Nie powtarzam błędu z niedzieli i nie daje się zwieść dobrze rokującej drodze oznaczonej niebieskim kolorem, a wbijam w lewo w stromą leśną przecinkę która prowadzi do czerwonego szlaku, którym schodzę do drogi przeciwpożarowej prowadzącej do przełęczy Biały Krzyż. Tam odpoczywam, i wracam na przeciwpożarowy szutr, ale teraz to już cały czas w dół, tylko przepusty wodne są utrudnieniem.

droga, zakładniczka górskiej zieleni.

grzbiet, Malinowska Skała.

lepsze oblicze pasma Baraniej Góry, tędy dało się jechać.
- DST 58.00km
- Teren 58.00km
- Czas 05:13
- VAVG 11.12km/h
- Sprzęt Grand Canyon
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 21 sierpnia 2019
Kategoria Kółka do 75 km
Wiślaną trasą
Deszczowo i ponuro, nagłe załamanie pogody, dopiero popołudniem zrobiło się znośnie i wybrałem się obejrzeć Wiślaną trasę dojechałem do Skoczowa.
- DST 54.00km
- Czas 03:09
- VAVG 17.14km/h
- Sprzęt Grand Canyon
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 19 sierpnia 2019
Kategoria Kółka do 75 km, Górskie, Terenowo
Beskid Sląski_D2_Barania Góra_Węgierska Górka_Koniaków_Szarcula
Poniedziałek, ciepło, góry opustoszałe, weekendowi turyści już w pracy, a tym razem trasę zaplanowałem adekwatnie do swoich możliwości, uwzględniłem realia górskie, tutaj kilometry nie lecą tak łatwo jak na mazowieckiej równinie. Na początek mijam tamę na jeziorze Czerniańskim, później w kierunku Baraniej Góry. Wczoraj zdobyłem szlif, świadomość została ukształtowana i ten podjazd pod Przysłop nie wydaje mi się jakiś trudny, ani stromy, wygodny asfalt, towarzyszy mi szum Wisełki Czarnej spływającej ku swojemu przeznaczeniu, kaskady, wodospady, przyjemnie, spotykam tylko kilku turystów. Za schroniskiem kończy się wygodna droga, w lewo odbija strome, kamieniste podejście, pod które trudno wpycha się rower i tak właściwie do końca pod sam szczyt Baraniej Góry, na którym odpoczywam, 1220 n.p.m. to dzisiejsze maksimum, ale nie oznacza końca wpychania i podjeżdżania. Odpoczynek, dobra widoczność, zauważam, że oprócz szlaków turystycznych, każda dolina ma dobrze utrzymane szutrowe drogi, zabezpieczające dolinę przed pożarem, nie przecinają one grzbietów, ale można nimi sprawnie poruszać się. Wystarczy tylko w końcówce wspiąć się szlakiem na grzbiet pasma i przejść na drugą stronę. Bardzo przydatna obserwacja. Z Baraniej Góry kontynuuje czerwonym szlakiem chyba to nawet GSB w kierunku południowo-wschodnim w kierunku Magurek, widoków górskich ciąg dalszy, grzbietem pasma, na podejściach i zejściach przeważnie wpycham w okolicach przełęczy jest bardziej płasko i daje radę jechać. Straciłem już sporo z wysokości, schodzę ostro w dół takim rumowiskiem kamieni a przede mną wyłania się Glinne przy moim zmęczeniu szczyt ten wydaje mi się zbyt wymagający, umykam przeciwpożarową drogą i dookoła Glinnego, "objeźdżam go" po szutrze, pikowanie w dół, później w górę, droga utwardzona tłuczniem to jakoś leci. Dalej to już asfaltem: Węgierska Górka – Kamesznica – Zimna Woda – Istebna – przeł. Szarcula – zapora – Wisła.

Droga w kierunku Magurek, grzbiet Baraniej Góry w kierunku Węgierskiej Górki (GSB – CZERWONY)

zejście z Baraniej Góry

pasmo Baraniej Góry

GSB zdjęcie wypłaszcza, ale to było strome zejście,

Droga w kierunku Magurek, grzbiet Baraniej Góry w kierunku Węgierskiej Górki (GSB – CZERWONY)

zejście z Baraniej Góry

pasmo Baraniej Góry

GSB zdjęcie wypłaszcza, ale to było strome zejście,
- DST 72.00km
- Teren 31.00km
- Czas 05:34
- VAVG 12.93km/h
- Sprzęt Grand Canyon
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 18 sierpnia 2019
Kategoria Górskie, Kółka do 75 km, Terenowo
Beskid Śląski D1
Dziś ma być terenowo i po górach, w błocie i po kamieniach, taki jest plan do wykonania, przejechać jedną z tras MBT Trophy, rywalizując tylko z własnym cieniem. Prognoza pogodowa: skwar i parno. Geograficznie trasa prowadziła pasmem Baraniej Góry, na którą z Wisły przez Beskid Mały wbiłem się gdzieś w okolicach Kotarza, a w drugiej części południowo–wschodnia części pasma, czyli Małe Skrzyczne.
Start z Wisły i od razu pod górę, jest stromo, na początku asfalt, później po betonowych, ażurowych płytach, domy im wyżej tym coraz rzadziej, powolne, mozolne pięcie się pod górę, jest takie miejsce, gdzie przejeżdża się wzdłuż podwórka agroturystyki, mijam uwiązanego na łańcuchu, ujadającego psa, nie jest przyjemne powolne mielenie korbami w asyście rozjuszonego owczarka. W końcu zaczyna się las, jeszcze bardziej stromo, już jadę na najlżejszym przełożeniu 3x10. Wysiłek duży, ale pomaga świadomość, że jak się zatrzymam to już nie ruszę. Skręt w lewo, pod górę, wygląda to tak, jakby spływała stąd rzeka. Rower na plecy i tak będzie jeszcze wiele razy. Ze zdziwieniem patrzę, jak mało tych kilometrów nabijam. Nie tylko jadę, ale też i chodzę. Mijam Smerkowiec (850 m.n.p.m.) i Jawieży, później w dół do Goleszowskiej Wyżnii, skąd można dojechać do Brenny. Później w górę, asfaltem jeszcze jadę, szutr i nie pomaga jazda skosem. Grabowa na wysokości 907 m. i pierwszy odpoczynek, w okolicy Kotarza, mijam się z maratończykami, oni zbiegają, ja wpycham, nie da się jechać, główny szlak pełen kamieni, możliwa jazda tylko na krechę, ale nie dam rady, za stromo nawet na ścieżce między drzewami. Później ostro w dół, takim korytem z kamieniami, jest tak stromo, że schodzić trudno, wąwóz prowadzi do przełęczy Karkoszczonki w okolice Chaty Wuja Toma, skąd odbija szlak na Klimczok. Standardowo wpych, tam gdzie się wypłaszcza trochę podjeżdżam, wysiłek rekompensują widoki. Klimczok omijam, zwiodła mnie droga okrążająca szczyt, jadę w kierunku schroniska, uzupełniam zapas wody, bezcennej i można to rozumieć dwojako. Później zjazd drogą dobrej jakości, w okolicach Szczyrku ślad gps prowadzi wąskim asfaltem, takim na kreskę prosto w dół, sprowadzam szkoda mi klocków hamulcowych.
Druga część trasy to podjazd żółtym szlakiem w okolice stacji wyciągu, którym podjeżdżają sobie downhillowcy na nowy tor Bike Trails. Mozolnie w słońcu, pnę się po "ślimaku", kamienistą drogą, słońce w zenicie, ciepło z całego dnia skupiło się na tej górze, wchłaniam je oddechem i przez skórę. W końcu po pokonaniu niezliczonej ilości serpentyn jestem na stacji, skąd mam widok na szczyt Małego Skrzycznego z charakterystycznym domkiem w tle, a później granią w kierunku Wisły, przynajmniej w teorii. Stacja umiejscowiona jest na rozległej polanie nachylonej pod dużym kątem, skąd odbijają drogi w różnych kierunkach, nie mogę znaleźć swojej dziury, którą mam wyjechać z tej polany, wjeżdżam pod górę, zjeżdżam, i tak parę razy. W końcu kątem oka zauważam wytaczającego się VV Sharanna ze ściany lasu i tam, jest ukryta wąska, kamienna, wymieszana z błotem droga, którą mam jechać równolegle do grani wiodącej na Malinowską Skałę. Po prawej mam widok na Beskid Śląski zatopiony w promieniach chylącego się słońca, oglądam graficzny zapis śladu gpx i jestem dopiero w połowie wyznaczonej trasy, akcja z szukaniem wyjazdu zabrała mi godzinę, zmęczony jestem, wiem, że jak trafi mi się większy podjazd to będę wpychał nie dam rady już walczyć. Dzień kończy się, muszę odpuścić i kierować się do drogi krajowej, którą szybko pokonam przełęcz Salmopolską. Zjazd karkołomny, w końcówce sprowadzam, jest tak stromo, bez szans na jazdę, szlak jakiś nowy, oznaczony na niebiesko, gdybym jakimś cudem wsiadł na rower to po chwili z pewnością spadłbym przelatując przez kierownicę. Zmęczone, sztywne ciało, nie pomaga. Z ciekawostki to wracam na DK około 500 metrów dalej od miejsca, w którym odbiłem 3 godziny wcześniej na żółty szlak prowadzący na Małe Skrzyczne. Do Wisły docieram DK 942 przez Biały Krzyż, później zjazd, na szczęście cały ruch odbywa się w przeciwnym kierunku, na końcówce nagroda za całe to wspinanie, sunę do samej Wisły, w okolicach 50 km/h, a szerokie koła charakterystycznie szumią.
Trasa jak dla mnie bardzo wymagająca, udało się zrealizować tylko pierwszą część planu.
p.s.
Porównując dane z Garmina to około 8 km to były wpychy lub sprowadzanie. Cała trasa brutto zajęła 10 godzin, czas w ruchu 5 godzin, reszta to odpoczynki i niezarejestrowany czas przeznaczony na "chodzenie z rowerem u boku lub na plecach w zależności od nachylenia i ilości sił jakie pozostały.

okolice Małego Skrzycznego

przed podjazdem na Klimczok

granią

Ava Speed 9,33 km/h
Max Speed: 57 km/h
Czas brutto: 9:50 h (cała wycieczka)
Czas w ruch, zarejestrowany przez Garmina 4:50 h, róznica to odpoczynki i spacery z rowerem u boku lub na plecach.
Start z Wisły i od razu pod górę, jest stromo, na początku asfalt, później po betonowych, ażurowych płytach, domy im wyżej tym coraz rzadziej, powolne, mozolne pięcie się pod górę, jest takie miejsce, gdzie przejeżdża się wzdłuż podwórka agroturystyki, mijam uwiązanego na łańcuchu, ujadającego psa, nie jest przyjemne powolne mielenie korbami w asyście rozjuszonego owczarka. W końcu zaczyna się las, jeszcze bardziej stromo, już jadę na najlżejszym przełożeniu 3x10. Wysiłek duży, ale pomaga świadomość, że jak się zatrzymam to już nie ruszę. Skręt w lewo, pod górę, wygląda to tak, jakby spływała stąd rzeka. Rower na plecy i tak będzie jeszcze wiele razy. Ze zdziwieniem patrzę, jak mało tych kilometrów nabijam. Nie tylko jadę, ale też i chodzę. Mijam Smerkowiec (850 m.n.p.m.) i Jawieży, później w dół do Goleszowskiej Wyżnii, skąd można dojechać do Brenny. Później w górę, asfaltem jeszcze jadę, szutr i nie pomaga jazda skosem. Grabowa na wysokości 907 m. i pierwszy odpoczynek, w okolicy Kotarza, mijam się z maratończykami, oni zbiegają, ja wpycham, nie da się jechać, główny szlak pełen kamieni, możliwa jazda tylko na krechę, ale nie dam rady, za stromo nawet na ścieżce między drzewami. Później ostro w dół, takim korytem z kamieniami, jest tak stromo, że schodzić trudno, wąwóz prowadzi do przełęczy Karkoszczonki w okolice Chaty Wuja Toma, skąd odbija szlak na Klimczok. Standardowo wpych, tam gdzie się wypłaszcza trochę podjeżdżam, wysiłek rekompensują widoki. Klimczok omijam, zwiodła mnie droga okrążająca szczyt, jadę w kierunku schroniska, uzupełniam zapas wody, bezcennej i można to rozumieć dwojako. Później zjazd drogą dobrej jakości, w okolicach Szczyrku ślad gps prowadzi wąskim asfaltem, takim na kreskę prosto w dół, sprowadzam szkoda mi klocków hamulcowych.
Druga część trasy to podjazd żółtym szlakiem w okolice stacji wyciągu, którym podjeżdżają sobie downhillowcy na nowy tor Bike Trails. Mozolnie w słońcu, pnę się po "ślimaku", kamienistą drogą, słońce w zenicie, ciepło z całego dnia skupiło się na tej górze, wchłaniam je oddechem i przez skórę. W końcu po pokonaniu niezliczonej ilości serpentyn jestem na stacji, skąd mam widok na szczyt Małego Skrzycznego z charakterystycznym domkiem w tle, a później granią w kierunku Wisły, przynajmniej w teorii. Stacja umiejscowiona jest na rozległej polanie nachylonej pod dużym kątem, skąd odbijają drogi w różnych kierunkach, nie mogę znaleźć swojej dziury, którą mam wyjechać z tej polany, wjeżdżam pod górę, zjeżdżam, i tak parę razy. W końcu kątem oka zauważam wytaczającego się VV Sharanna ze ściany lasu i tam, jest ukryta wąska, kamienna, wymieszana z błotem droga, którą mam jechać równolegle do grani wiodącej na Malinowską Skałę. Po prawej mam widok na Beskid Śląski zatopiony w promieniach chylącego się słońca, oglądam graficzny zapis śladu gpx i jestem dopiero w połowie wyznaczonej trasy, akcja z szukaniem wyjazdu zabrała mi godzinę, zmęczony jestem, wiem, że jak trafi mi się większy podjazd to będę wpychał nie dam rady już walczyć. Dzień kończy się, muszę odpuścić i kierować się do drogi krajowej, którą szybko pokonam przełęcz Salmopolską. Zjazd karkołomny, w końcówce sprowadzam, jest tak stromo, bez szans na jazdę, szlak jakiś nowy, oznaczony na niebiesko, gdybym jakimś cudem wsiadł na rower to po chwili z pewnością spadłbym przelatując przez kierownicę. Zmęczone, sztywne ciało, nie pomaga. Z ciekawostki to wracam na DK około 500 metrów dalej od miejsca, w którym odbiłem 3 godziny wcześniej na żółty szlak prowadzący na Małe Skrzyczne. Do Wisły docieram DK 942 przez Biały Krzyż, później zjazd, na szczęście cały ruch odbywa się w przeciwnym kierunku, na końcówce nagroda za całe to wspinanie, sunę do samej Wisły, w okolicach 50 km/h, a szerokie koła charakterystycznie szumią.
Trasa jak dla mnie bardzo wymagająca, udało się zrealizować tylko pierwszą część planu.
p.s.
Porównując dane z Garmina to około 8 km to były wpychy lub sprowadzanie. Cała trasa brutto zajęła 10 godzin, czas w ruchu 5 godzin, reszta to odpoczynki i niezarejestrowany czas przeznaczony na "chodzenie z rowerem u boku lub na plecach w zależności od nachylenia i ilości sił jakie pozostały.

okolice Małego Skrzycznego

przed podjazdem na Klimczok

granią

Ava Speed 9,33 km/h
Max Speed: 57 km/h
Czas brutto: 9:50 h (cała wycieczka)
Czas w ruch, zarejestrowany przez Garmina 4:50 h, róznica to odpoczynki i spacery z rowerem u boku lub na plecach.
- DST 66.00km
- Teren 60.00km
- Czas 07:04
- VAVG 9.34km/h
- VMAX 58.00km/h
- Podjazdy 2500m
- Sprzęt Grand Canyon
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 15 sierpnia 2019
Kategoria Kółka do 75 km
runda Młociny_ NDM_Legionowo_Kobiałka
Wyjście, które było dla uczczenia rozpoczynającego się urlopu.

TT

Wisła NDM.

TT

Wisła NDM.
- DST 82.00km
- Czas 03:19
- VAVG 24.72km/h
- Sprzęt Giant Revolt
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 27 lipca 2019
Kategoria Ekskursja, Kółka do 75 km
Ekskursja mazowiecko – podkarpacka cześć 5 (GV)
To już zakończenie, dojazd do Przemyśla i póżniej z pociągu do domu, tylko jeszcze musiałem przeżyć "czyściec" jakie zgotowało PKP na trasie Przemyśl – Kraków – Warszawa, czyli podroż w słońcu, z zamkniętymi oknami, z wyłączoną klimatyzacją od 10.30 do 18.00. Ale co tam
Ostatni etap do Przemyśla

Podgórze rankiem,

aż zatrzymałem się

to samo węziej

kolejny most na Sanie

i sam San

tutaj kończy się moja ekskursja, na dworcu PKP w Przemyślu.
Ostatni etap do Przemyśla

Podgórze rankiem,

aż zatrzymałem się

to samo węziej

kolejny most na Sanie

i sam San

tutaj kończy się moja ekskursja, na dworcu PKP w Przemyślu.
- DST 48.00km
- Czas 02:25
- VAVG 19.86km/h
- Sprzęt Giant Revolt
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 7 lipca 2019
Kategoria Kółka do 75 km, R_Waw
alternatywnie w kierunku Ciszycy
Wróciłem, już sam, mam wolne popołudnie, po 19.00 startuje i lecą nad most Siekierkowski, później do Ciszycy, ale inną drogą w okolicach elektrociepłowni, przeztrelikowe atrybuty ulicy Antoniewskiej, później wąskie asfalty małych Siekierek, ul Sytą, ul. Rosy i itp. Powrót o zmroku i po ciemku, DDR Wilanów, most Grota, TT, Marki, ul. Okólną.
- DST 85.00km
- Czas 03:44
- VAVG 22.77km/h
- Sprzęt Giant Revolt
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 czerwca 2019
Kategoria Kółka do 75 km, Terenowo
Mareckie single i nad Zalew
Wyjazd terenowy w celu znalezienia mareckich singletracków, o których tylko słyszałem, ale nie jeździłem.

Ścieżki umiejscowione na zwałkach cegielnianych.

niedaleko obwodnica

fragment DDR budowany w ramach łączenia gmin. Tutaj Marki – Kobyłka.

A tu nowa DDR, Radzymin – Białobrzegi.

Mieszkańcy Warszawy najlepiej czują się i wypoczywają stojąc w jakimś atrakcyjnym korku. Tutaj czekają na przejazd przez remontowany most w Nieporęcie.

Ścieżki umiejscowione na zwałkach cegielnianych.

niedaleko obwodnica

fragment DDR budowany w ramach łączenia gmin. Tutaj Marki – Kobyłka.

A tu nowa DDR, Radzymin – Białobrzegi.

Mieszkańcy Warszawy najlepiej czują się i wypoczywają stojąc w jakimś atrakcyjnym korku. Tutaj czekają na przejazd przez remontowany most w Nieporęcie.
- DST 78.00km
- Czas 03:35
- VAVG 21.77km/h
- Sprzęt Grand Canyon
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 czerwca 2019
Kategoria Kółka do 75 km, R_Waw
Runda R_Warszawa
Udaje się wyruszyć wieczorem, silny wiatr z północnego-zachodu, odpuszczam wizytę w południowej części miasta, za bardzo by wiało na powrocie i zbyt duże tłumy weekendowe w okolicach Wisły, krążę między mostem Grota a Marii CS.
Średnia 26,3 km/h, Prędkośc 46,3 km/h,
Średnia 26,3 km/h, Prędkośc 46,3 km/h,
- DST 73.00km
- Czas 02:46
- VAVG 26.39km/h
- Sprzęt Giant Revolt
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 maja 2019
Kategoria Kółka do 75 km
Rundka do Gass i z powrotem
Taki wyjazd do Gass, który chciałbym, żeby miał swoją kontynuację. Tym razem nie wracałem wałem, (przez teren MPWiK) tylko poleciałem w lewo, ul. Sytą, później Vogla cofnąłem się na Wilanów, i stamtąd tracąc fajną, jak na mnie średnią 29 km/h, DDR południe - północ do mostu Północnego. Bardzo przyjemnie jeździ mi się w ciepłe miesiące nocą.
- DST 102.00km
- Czas 03:41
- VAVG 27.69km/h
- Sprzęt Giant Revolt
- Aktywność Jazda na rowerze









