Wpisy archiwalne w kategorii
Górskie
Dystans całkowity: | 1550.00 km (w terenie 229.00 km; 14.77%) |
Czas w ruchu: | 95:26 |
Średnia prędkość: | 16.24 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.30 km/h |
Suma podjazdów: | 5656 m |
Liczba aktywności: | 21 |
Średnio na aktywność: | 73.81 km i 4h 32m |
Więcej statystyk |
Piątek, 26 lipca 2019
Kategoria Ekskursja, Kółka do 150 km, Górskie
Ekskursja mazowiecko – podkarpacka cześć 4 (GV)
Zbudzony jestem przez wilgoć, cały tropik mokry, osiadła na nim rosa, jest jeszcze szaro, zjadam przygotowaną wieczorem podwójną porcję ryżu, w zalewie pomidorowej. Suszenie, pakowanie, ogarnianie zajmuje trochę czasu, zanim rower stoi gotowy do jazdy zbliża się godzina 7.00, i to jest zasadnicza różnica, w wyjazdach jednodniowych, z domu, rower jest spakowany i czeka, wystarczy tylko wyjść, wsiąść i jechać. Dzisiaj chcę zbliżyć się do Przemyśla na pół obrotu koła. Wracam w okolice stacji PKP, i wzdłuż torów jadę szutrem na zachód, jeszcze jest płasko, nic nie zapowiada głównego menu dzisiejszego dnia.
Zaczyna kropić, do Rzeszowa dojeżdżam już w deszczu, przeczekuje gdzie się da, później jadę i znowu moknę i przeczekuję. Sprawdzam pogodę, na trasie spore prawdopodobieństwo burz. Przez południową część miasta Green Velo ładnie poprowadzone wzdłuż rzeki Wisłok, droga ma charakter rekreacyjny. Nagle sielanka komunikacyjna kończy się i ląduje na pierwszym podjeździe, wąski, roztrzaskany na poboczach asfalt, spory ruch, remont drogi, prędkości tutaj nie wycisnę i tak męczą się kierowcy próbując wyprzedzić mnie. Umykam na jakimś skrzyżowaniu w bok, w lokalną drogę i jest już spokojniej, deszcz również odpuścił, ale zaczynają się pierwsze pagóry, przedkarpacie, strome, ciągnące się podjazdy. Pierwsze 4 kilometry i jestem wyżej o 200 metrów, czyli inna charakterystyka jazdy, bardzo powoli w górę, mielenie karbami, odczuwalny wzrost temperatury ciała, mokre od potu ubrania, po chwili zjazd i nagłe chłodzenie i suszenie, poza tym jeszcze jest komfortowo, jadę po asfalcie przez stary malowniczy las. Mijam parę hopek i droga wykręca w szutry, a tutaj podjazdy są bardziej strome, droga zrobiono z rozrzuconych kamieni, większe sztuki trzeba omijać, a zjazdy nie tak przyjemne jak po gładkim asfalcie, trzeba koncentrować się, łatwo uszkodzić obciążone sakwami koła. Do Dynowa przez cały czas jazda na zmiany w górę i w dół, po asfalcie lub szutrze, przeskakuje z doliny w kolejną dolinę. W okolicy Futoma żwirowy podjazd, wzdłuż którego ustawiono metalowe rowery wykonane w powiększeniu, ciekawy pomysł. Mijając Dynów jestem już dobrze zmęczony, pora południowa, znajduję ładną miejscówkę w zakolu Sanu, dokańczam wczorajsze kabanosy i przeglądam profil pozostałej trasy, nie wygląda dobrze, jeszcze 4 solidne podjazdy w sumie i na oko jakieś 800 metrów. Na początek przede mną spory odcinek po płaskim wzdłuż rzeki, temperatura szybuje w górę, na pewno jest grubo ponad 30 stopni, zaczynam się gotować, nie odpuszczam otwartym sklepom, uzupełniam zapasy wody, zaskakuje mnie duże zainteresowanie ludzi, wypytują się: skąd jadę, jak długo, dokąd itd, sami opowiadają historie. Tereny, którymi biegnie GV nie są wyeksploatowane turystycznie, trasa nie przebiega w okolicach znanych miejscowości, które przeżywają letnie oblężenie i stąd ta ciekawość do zagadywania, może. Płaska jazda szybko kończy się i trzeba piąć się w górę w okolicach Jawornika Ruskiego znowu 200 metrów wyżej, ostatki wchodzą ciężko, a później długi, ciągnący się zjazd, na którym łapie mnie pół godzina zlewa, schodzę do wysokości 230 m.n.p.m., ponownie jadę wzdłuż Sanu, przeskakuję z jednego brzegu na drugi, klimatycznymi, wiszącymi kładkami pieszo-rowerowymi. Planując trasę największe nadzieje wiązałem z tym fragmentem trasy i nie zawiodłem się, jest ładnie, pagóry porośnięte lasami, dolina Sanu, mosty, w pamięci pozostało sporo migawek krajobrazów. Dojeżdżam do Babic i witam się z pętelka, GVelo zatacza od północy dwudziesto kilometrowe koło omijając DK 884, i do zaliczenia są trzy pagóry: 400 i dwa razy po 380 metrów n.p.m., słońce rozkręcone jest i grzeje ile sił, rozpoczynam wspinaczkę, najgorsze, że wiem z profilu trasy, że będzie do trzech razy sztuka, trzy przełęcze, i trzy razy od nowa podejmowany trud, przejechanie całości zajmuje półtorej godziny, na jedno wzniesienie muszę wpychać, zwyczajnie zabrakło przełożenia. W miejscowości Krzywcza ponownie jestem nad Sanem i jadę wzdłuż jej biegu, droga biegnie idealnie równolegle do rzeki. Wiem, że w Krasicach jest w lesie stary i niedrogi ośrodek domków o nazwie "Perła Sanu" i tam zamierzam podpytać się o nocleg. Już któryś raz przekraczam rzekę efektownym mostem wiszącym i podjeżdżam w górę w głąb lasu w kierunku "Perły", kończy się asfalt, po kamieniach i lepiącym się błocie brnę dalej na spotkanie z trzema jazgoczącymi psami, różnej maści i wielkości i jak okazało się charakteru. Po chwili wychyla się Pani z recepcji i negocjujemy cenę noclegu.
Ava speed: 18,89 km/h
Max speed: 58 km/h
link do zdjęć:
tutaj
Część pierwsza: Łańcut – Rzeszów
Część druga: Rzeszów – Krasice

Dynowskie pagóry.

Dojazd do Dynowa przeważnie po szutrach.

deszczowy Rzeszów

rowerowy most na Sanie
Zaczyna kropić, do Rzeszowa dojeżdżam już w deszczu, przeczekuje gdzie się da, później jadę i znowu moknę i przeczekuję. Sprawdzam pogodę, na trasie spore prawdopodobieństwo burz. Przez południową część miasta Green Velo ładnie poprowadzone wzdłuż rzeki Wisłok, droga ma charakter rekreacyjny. Nagle sielanka komunikacyjna kończy się i ląduje na pierwszym podjeździe, wąski, roztrzaskany na poboczach asfalt, spory ruch, remont drogi, prędkości tutaj nie wycisnę i tak męczą się kierowcy próbując wyprzedzić mnie. Umykam na jakimś skrzyżowaniu w bok, w lokalną drogę i jest już spokojniej, deszcz również odpuścił, ale zaczynają się pierwsze pagóry, przedkarpacie, strome, ciągnące się podjazdy. Pierwsze 4 kilometry i jestem wyżej o 200 metrów, czyli inna charakterystyka jazdy, bardzo powoli w górę, mielenie karbami, odczuwalny wzrost temperatury ciała, mokre od potu ubrania, po chwili zjazd i nagłe chłodzenie i suszenie, poza tym jeszcze jest komfortowo, jadę po asfalcie przez stary malowniczy las. Mijam parę hopek i droga wykręca w szutry, a tutaj podjazdy są bardziej strome, droga zrobiono z rozrzuconych kamieni, większe sztuki trzeba omijać, a zjazdy nie tak przyjemne jak po gładkim asfalcie, trzeba koncentrować się, łatwo uszkodzić obciążone sakwami koła. Do Dynowa przez cały czas jazda na zmiany w górę i w dół, po asfalcie lub szutrze, przeskakuje z doliny w kolejną dolinę. W okolicy Futoma żwirowy podjazd, wzdłuż którego ustawiono metalowe rowery wykonane w powiększeniu, ciekawy pomysł. Mijając Dynów jestem już dobrze zmęczony, pora południowa, znajduję ładną miejscówkę w zakolu Sanu, dokańczam wczorajsze kabanosy i przeglądam profil pozostałej trasy, nie wygląda dobrze, jeszcze 4 solidne podjazdy w sumie i na oko jakieś 800 metrów. Na początek przede mną spory odcinek po płaskim wzdłuż rzeki, temperatura szybuje w górę, na pewno jest grubo ponad 30 stopni, zaczynam się gotować, nie odpuszczam otwartym sklepom, uzupełniam zapasy wody, zaskakuje mnie duże zainteresowanie ludzi, wypytują się: skąd jadę, jak długo, dokąd itd, sami opowiadają historie. Tereny, którymi biegnie GV nie są wyeksploatowane turystycznie, trasa nie przebiega w okolicach znanych miejscowości, które przeżywają letnie oblężenie i stąd ta ciekawość do zagadywania, może. Płaska jazda szybko kończy się i trzeba piąć się w górę w okolicach Jawornika Ruskiego znowu 200 metrów wyżej, ostatki wchodzą ciężko, a później długi, ciągnący się zjazd, na którym łapie mnie pół godzina zlewa, schodzę do wysokości 230 m.n.p.m., ponownie jadę wzdłuż Sanu, przeskakuję z jednego brzegu na drugi, klimatycznymi, wiszącymi kładkami pieszo-rowerowymi. Planując trasę największe nadzieje wiązałem z tym fragmentem trasy i nie zawiodłem się, jest ładnie, pagóry porośnięte lasami, dolina Sanu, mosty, w pamięci pozostało sporo migawek krajobrazów. Dojeżdżam do Babic i witam się z pętelka, GVelo zatacza od północy dwudziesto kilometrowe koło omijając DK 884, i do zaliczenia są trzy pagóry: 400 i dwa razy po 380 metrów n.p.m., słońce rozkręcone jest i grzeje ile sił, rozpoczynam wspinaczkę, najgorsze, że wiem z profilu trasy, że będzie do trzech razy sztuka, trzy przełęcze, i trzy razy od nowa podejmowany trud, przejechanie całości zajmuje półtorej godziny, na jedno wzniesienie muszę wpychać, zwyczajnie zabrakło przełożenia. W miejscowości Krzywcza ponownie jestem nad Sanem i jadę wzdłuż jej biegu, droga biegnie idealnie równolegle do rzeki. Wiem, że w Krasicach jest w lesie stary i niedrogi ośrodek domków o nazwie "Perła Sanu" i tam zamierzam podpytać się o nocleg. Już któryś raz przekraczam rzekę efektownym mostem wiszącym i podjeżdżam w górę w głąb lasu w kierunku "Perły", kończy się asfalt, po kamieniach i lepiącym się błocie brnę dalej na spotkanie z trzema jazgoczącymi psami, różnej maści i wielkości i jak okazało się charakteru. Po chwili wychyla się Pani z recepcji i negocjujemy cenę noclegu.
Ava speed: 18,89 km/h
Max speed: 58 km/h
link do zdjęć:
tutaj
Część pierwsza: Łańcut – Rzeszów
Część druga: Rzeszów – Krasice

Dynowskie pagóry.

Dojazd do Dynowa przeważnie po szutrach.

deszczowy Rzeszów

rowerowy most na Sanie
- DST 154.00km
- Czas 08:08
- VAVG 18.93km/h
- Sprzęt Giant Revolt
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 października 2018
Kategoria Górskie, Kółka do 75 km
Wisła_Trzy Kopce Wiślańskie_Smrekowiec_
Trzy Kopce Wiślańskie 810 m n.p.m., Smerkowiec 853 m n.p.m.,
514 m – wzrost wysokości, 490 m – spadek wysokości, 449 m – minimalna wysokość, 860 m – maksymalna wysokość

Trzy Kopce Wiślańskie
514 m – wzrost wysokości, 490 m – spadek wysokości, 449 m – minimalna wysokość, 860 m – maksymalna wysokość

Trzy Kopce Wiślańskie
- DST 15.00km
- Czas 01:22
- VAVG 10.98km/h
- Sprzęt Grand Canyon
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 października 2018
Kategoria Górskie, Kółka do 75 km
okolica Istebna_Wisła
To tylko fragment trasy, obejmujący podjazd z okolic Istebnej, Przeł. Szarcula, zjazd przez Zamek Prezydenta, jez. Czerniańskie, Wisła.

Gdzieś za przełęczą.


Gdzieś za przełęczą.

- DST 39.00km
- Czas 01:50
- VAVG 21.27km/h
- Sprzęt Grand Canyon
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 października 2018
Kategoria Górskie, Kółka do 75 km
PTTK Przysłop pod Baranią Górą
Trasa obejmuje: strart jez. Czerniańskie – PTTK Przysłop pod Baranią Górą. Trasa obejmuje wjazd, 18 minut odpoczynku przy schronisku i zjazd powrotny do jez. Czerniańskiego.
1:21:26 – czas brutto,
1:03:18 – czas netto,
11.6 km/h – średnia prędkość,
15.0 km/h – średnia prędkość ruchu,
51.5 km/h – maksymalna prędkość
Wysokość: 528 m – wzrost wysokości, 379 m – spadek wysokości, 559 m – minimalna wysokość, 938 m – maksymalna wysokość

1:21:26 – czas brutto,
1:03:18 – czas netto,
11.6 km/h – średnia prędkość,
15.0 km/h – średnia prędkość ruchu,
51.5 km/h – maksymalna prędkość
Wysokość: 528 m – wzrost wysokości, 379 m – spadek wysokości, 559 m – minimalna wysokość, 938 m – maksymalna wysokość

- DST 16.00km
- Czas 01:03
- VAVG 15.24km/h
- Sprzęt Grand Canyon
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 października 2018
Kategoria Górskie, Kółka do 75 km
Wisła Przeł.Kubalonka_Wisła
brutto: 1:06 h
Trasa asfaltem, mijam Jezioro Czerniańskie, później dalej w górę, później Rezydencję Prezydenta RP Zamek, dalej potwornie stromo wjeżdżam na Przeł. Szarcula i Przeł Kubalonka. Zjazd DK 941 do Wisły, szybki.

Jezioro Czerniańskie

podjazd pod Kubalonkę
Trasa asfaltem, mijam Jezioro Czerniańskie, później dalej w górę, później Rezydencję Prezydenta RP Zamek, dalej potwornie stromo wjeżdżam na Przeł. Szarcula i Przeł Kubalonka. Zjazd DK 941 do Wisły, szybki.

Jezioro Czerniańskie

podjazd pod Kubalonkę
- DST 21.00km
- Czas 00:58
- VAVG 21.72km/h
- Sprzęt Grand Canyon
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 października 2018
Kategoria Terenowo, Górskie, Kółka do 75 km
Wisła_Nydek trasa MTB
Jest to pierwsza trasa jaką zrobiłem w ramach wyjazdu w Beskid Śląski (w okolice Wisły). Niestety ślad z Garmina nie zarejestrował się, stąd wrzucam plik gpx z netu, którym dysponowałem jadąc po nim. Ruszam z Wisły na wysokości 431 m.n.p.m. w kierunku północnym, później ul.Jawornik w kierunku poludniowo-zachodnim, cały czas pnąc się, na początku asfaltem, później po betonowych płytach. Podjazd jest stromy, zatrzymuje się słysząc za sobą ryk diesla podjeżdżającego za mną, ustępuje mu asfaltu. Jednak ruszenie w dalszą drogę z miejsca jest niemożliwe ze względu na stromość podjazdu, szukam troszkę płaskiego, rozpędzam rower i pnę się dalej. Czasami mam wrażenie, że przednie koło oderwie się i polecę na plecy, mielę korbami cały czas na najlżejszym możliwym przełożeniu 3x10. Wjazd mozolny, nie przekraczam 9 km/h. Podjazd kończy się na wysokości 792 m.n.p.m. w okolicach Schroniska na Soszowie. W sumie to wznios na 361 m na odcinku 7,1 km.
Póżniej z górki wzdłuż granicy, mijam Soszów Mały, by na Przełęczy Beskidek 684 m.n.p.m., wykręcić w stromy, kamienisty zjazd do Nydka w Czechach. Trasa na początku trudna, bardzo stroma, niezliczona ilość luźno leżących kamieni. Dopiero gdzieś od połowy jest asfalt i tam lecę już wsłuchując się w odgłos szumiącego bębenka.
W mieście okazuje się, że Czechy to jednak zagranica i kupienie 1L wody za polskie 100 zł, może być niewykonalne, szybko zniechęcony jadę dalej, w podjęciu takiej decyzji dużo pomaga mi nieświadomość, że jestem jeszcze przed największym podjazdem dzisiejszego dnia. W Nydku wracam na wysokości 403 m.n.p.m. i jadę na początku szlakiem czerwonym, później żółtym na wysokość max 897 m.n.p.m. na odcinku 9,1 km, czyli 494 m w pionie w kierunku granicy z Polską. Mijam Loucka 835 m.n.p.m., Filipka 722 m.n.p.m., Konihlava 776 m.n.p.m. Końcówka wymagająca, prowadzę rower, jest wąsko i stromo, jechać nie da się. Docieram do skrzyżowania szlaków Pod Małym Stożkiem 833 m.n.p.m., skąd żółtym zjeżdżam do Wisły, i jest znowu stromo i kamieniście, często zeskakuję z roweru, mam znikome doświadczenie w jeździe po górach, jestem zmęczony i potwornie chce mi się pić. Na takich zjazdach trzeba reagować w przeciągu ułamków sekund, powolnych i niedoświadczonych czeka gleba na kamieniach. W Wiśle kupuję w końcu sok pomarańczowy.
Na trasie popełniłem dwa błędy. 1. Wybrałem się w taką trasę bez wody, złe przyzwyczajenia z równiny, że jakoś to będzie, tam trasy nie są tak wymagające, a sklep wcześniej czy później zawsze się znajdzie.
2. Zbyt dużo warstw ubrania, na podjazdach gotowałem się, musiałem owijać kurtkę wokół kierownicy, co było niewygodne. Natomiast na zjazdach było ok.
Odpoczywam i później jeszcze ruszam na Przełęcz Kubalonka 761 m n.p.m.

Okolice Schroniska na Soszowie 792 m.n.p.m.

to samo, tylko trochę dalej.

coś co Czesi określają jako chata Filipka
Póżniej z górki wzdłuż granicy, mijam Soszów Mały, by na Przełęczy Beskidek 684 m.n.p.m., wykręcić w stromy, kamienisty zjazd do Nydka w Czechach. Trasa na początku trudna, bardzo stroma, niezliczona ilość luźno leżących kamieni. Dopiero gdzieś od połowy jest asfalt i tam lecę już wsłuchując się w odgłos szumiącego bębenka.
W mieście okazuje się, że Czechy to jednak zagranica i kupienie 1L wody za polskie 100 zł, może być niewykonalne, szybko zniechęcony jadę dalej, w podjęciu takiej decyzji dużo pomaga mi nieświadomość, że jestem jeszcze przed największym podjazdem dzisiejszego dnia. W Nydku wracam na wysokości 403 m.n.p.m. i jadę na początku szlakiem czerwonym, później żółtym na wysokość max 897 m.n.p.m. na odcinku 9,1 km, czyli 494 m w pionie w kierunku granicy z Polską. Mijam Loucka 835 m.n.p.m., Filipka 722 m.n.p.m., Konihlava 776 m.n.p.m. Końcówka wymagająca, prowadzę rower, jest wąsko i stromo, jechać nie da się. Docieram do skrzyżowania szlaków Pod Małym Stożkiem 833 m.n.p.m., skąd żółtym zjeżdżam do Wisły, i jest znowu stromo i kamieniście, często zeskakuję z roweru, mam znikome doświadczenie w jeździe po górach, jestem zmęczony i potwornie chce mi się pić. Na takich zjazdach trzeba reagować w przeciągu ułamków sekund, powolnych i niedoświadczonych czeka gleba na kamieniach. W Wiśle kupuję w końcu sok pomarańczowy.
Na trasie popełniłem dwa błędy. 1. Wybrałem się w taką trasę bez wody, złe przyzwyczajenia z równiny, że jakoś to będzie, tam trasy nie są tak wymagające, a sklep wcześniej czy później zawsze się znajdzie.
2. Zbyt dużo warstw ubrania, na podjazdach gotowałem się, musiałem owijać kurtkę wokół kierownicy, co było niewygodne. Natomiast na zjazdach było ok.
Odpoczywam i później jeszcze ruszam na Przełęcz Kubalonka 761 m n.p.m.

Okolice Schroniska na Soszowie 792 m.n.p.m.

to samo, tylko trochę dalej.

coś co Czesi określają jako chata Filipka
- DST 32.00km
- Czas 04:22
- VAVG 7.33km/h
- Sprzęt Grand Canyon
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 lipca 2018
Kategoria Kółka do 150 km, Górskie
Świętokrzyski obrót 360 wokół Łysej Góry.
Dla przełamania monotonii i nudy udałem się z wizytą gościnną w Góry Świętokrzyskie. Trasę podpatrzyłem na BS, a w lipcu 2016 przejechałem ją, a teraz to remake. Po raz kolejny przekonałem się, że jazda górska to zupełnie inny fan i emocje niż pokonywanie, połykanie dziesiątek kilometrów na płaskich terenach. Trasa wiodła lokalnymi asfaltami, bez większego ruchu samochodowego, wiadomo, zupełnie bez samochodów to już się nie obejdzie, często na zapuszczonych podwórkach stoją 3 BW-emki. Jedna z dachem, druga bez, a trzecia już rozbita.
Runda ma to do siebie, że poprowadzona jest grzbietami dwóch masywów, a w centrum jest widok na Łysą Gorę, dość malowniczo, ale bardzo dużo jest stromych podjazdów, które całkiem skutecznie sponiewierały mnie.

W tle Łysa Góra to wokół niej będę się obracał

klasyka, kto skraca drogę, ten jeździ po kamieniach.

w nagrodę zjazd wąwozem

prawie pionowo w dół, i zakręt

typowy pejzaż

Zalew Wióry, tama

pole,

jadę.
Średnia Avg:22,3 km/h
Runda ma to do siebie, że poprowadzona jest grzbietami dwóch masywów, a w centrum jest widok na Łysą Gorę, dość malowniczo, ale bardzo dużo jest stromych podjazdów, które całkiem skutecznie sponiewierały mnie.

W tle Łysa Góra to wokół niej będę się obracał

klasyka, kto skraca drogę, ten jeździ po kamieniach.

w nagrodę zjazd wąwozem

prawie pionowo w dół, i zakręt

typowy pejzaż

Zalew Wióry, tama

pole,

jadę.
Średnia Avg:22,3 km/h
- DST 128.00km
- Czas 05:44
- VAVG 22.33km/h
- VMAX 62.30km/h
- Podjazdy 1450m
- Sprzęt Giant Revolt
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 sierpnia 2017
Kategoria Górskie, Kółka do 75 km
Góry Stołowe_czeska Cyklotrasa_part_4
Ścinawka_Police_nad_Metuji_Karlów_Ścinawka.
To już ostatnia wycieczka w tym rejonie i roku. Żal ściska, fajnie lata się po górkach, chociaż jest to jazda o wiele bardziej wymagająca. Mijam znany mi Broumov, i zamkniętą trasą 303 jadę do kolejnego miasta Police nad Metuji. Na start długi 11% podjazd, później lecę w dół. Na 303 jest zakaz wjazdu z powodu remontu, ja bez problemu przecisnę się i korzystam z idealnie równego asfaltu i trzech wolnych pasów. Na zjeździe również dobijam parę. W Police nad Metuji kawa. Na Machov wybieram złą dziurę wylotową z miasta i jadę niepotrzebnie drogą na zachód, nie wiem, może to oznaczenie było złe, albo nie zauważyłem kolejnego. Błąd koryguję szczęśliwie znajdując szutrową cykotrasę do Machova. Później podjeżdżam Ostrą Górę, szybki zjazd z Karłowa i do Radkowa. Dodatkowo zahaczam o Pasterkę, tak orientacyjnie.

10 km na zachód od Broumova.

Sudecki widok.

3 pasy na podjeździe, tylko dla mnie.

Okolice Szczelińca droga na Pasterkę, kamyk

Droga stu zakrętów
To już ostatnia wycieczka w tym rejonie i roku. Żal ściska, fajnie lata się po górkach, chociaż jest to jazda o wiele bardziej wymagająca. Mijam znany mi Broumov, i zamkniętą trasą 303 jadę do kolejnego miasta Police nad Metuji. Na start długi 11% podjazd, później lecę w dół. Na 303 jest zakaz wjazdu z powodu remontu, ja bez problemu przecisnę się i korzystam z idealnie równego asfaltu i trzech wolnych pasów. Na zjeździe również dobijam parę. W Police nad Metuji kawa. Na Machov wybieram złą dziurę wylotową z miasta i jadę niepotrzebnie drogą na zachód, nie wiem, może to oznaczenie było złe, albo nie zauważyłem kolejnego. Błąd koryguję szczęśliwie znajdując szutrową cykotrasę do Machova. Później podjeżdżam Ostrą Górę, szybki zjazd z Karłowa i do Radkowa. Dodatkowo zahaczam o Pasterkę, tak orientacyjnie.

10 km na zachód od Broumova.

Sudecki widok.

3 pasy na podjeździe, tylko dla mnie.

Okolice Szczelińca droga na Pasterkę, kamyk

Droga stu zakrętów
- DST 74.00km
- Czas 03:53
- VAVG 19.06km/h
- VMAX 56.00km/h
- Podjazdy 1211m
- Sprzęt Specialized crosstrail
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 sierpnia 2017
Kategoria Górskie, Kółka do 75 km
Góry Stołowe_czeska Cyklotrasa_part_3
Ścinawka_Broumov_Hermankovice_Ścinawka
Pojechałem w końcu pooglądać większe miasto Broumov, a później na północ, na początku był asfalt, cały czas pod górę, za ostatnią wioską trasa szutrowa i bardziej stromo. Gdy w końcu wdrapałem się na przełęcz obejrzałem widok i zawróciłem. Uznanie dla cyklotras, gdzie dobre oznaczenia są na całej długości, a nie do pierwszego skrzyżowania. Czas wolny tylko do 10.00.

Cyklotrasa, na północ od Hermankovic, w górach. .
Pojechałem w końcu pooglądać większe miasto Broumov, a później na północ, na początku był asfalt, cały czas pod górę, za ostatnią wioską trasa szutrowa i bardziej stromo. Gdy w końcu wdrapałem się na przełęcz obejrzałem widok i zawróciłem. Uznanie dla cyklotras, gdzie dobre oznaczenia są na całej długości, a nie do pierwszego skrzyżowania. Czas wolny tylko do 10.00.

Cyklotrasa, na północ od Hermankovic, w górach. .
- DST 53.00km
- Czas 02:31
- VAVG 21.06km/h
- Sprzęt Specialized crosstrail
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 23 sierpnia 2017
Kategoria Górskie, Kółka do 75 km
Góry Stołowe_czeska Cyklotrasa_part_2
Ścinawka_Machov_Radków_Ścinawka
Na dziś w głowie mam plan trochę ambitniejszy, wykorzystuje wczorajsze rozpoznanie, bez błądzenia docieram do Bozanova, a stamtąd kieruję się cyklotrasą na Machov, a ściślej Machowską Lhota. Za Bozanovem w okolicach parkingu, z którego można zrobić podejście na Koronę, najwyższy szczyt Gór Stołowych po stronie czeskiej, kończy się wąski asfalt, a zaczyna się droga kamienna o dużym nachyleniu. Wnikam w ten las i ścieram się z tą drogą, piłuje na niskim przełożeniu, jeszcze przed podjazdem wrzuciłem na najniższy tryb i dobrze bo później było tylko gorzej. Wyślizgane, gładkie kamienie ustąpiły miejsca kamieniom luźno rzuconym, najeżdżając kołami na nie traciłem kierunek, wybijały mnie z rytmu, swobodnie rzucały rowerem to w prawo, to w lewo. Wspólnie ze ślepym losem jakoś jechaliśmy. Nie ułatwiał sprawy środkiem biegnący rów, pozostałość po deszczowych dniach, o ciągle zmieniającej się szerokości i formie. Jest godzina między 7.00 a 8.00 rano, zapowiada się kolejny upalny dzień, słońce rozgrzewa pozostałości zimnego ranka, schowany w potężnym lesie, drogą wijącą się pomiędzy sporymi głazami mozolnie wspinam się pod górę. W końcu przełęcz i szybki zjazd, drogą szutrową w tunelu leśnym, szybko robi się zimno. Ostatnia wioska Machovska Lhota, dalej wąskim asfaltem do Polski, symboliczna granica oddziela dwa kraje spora, luźno rzucona sterta piachu i kamieni, przejazd możliwy tylko jednośladem, nie ma tutaj oficjalnego przejścia. Na start solidny podjazd pod Ostrą Górę na około 720 n.p.m. Droga wiedzie serpentyną, jedzie się w miarę, jest stromo, a podjazd ciągnie się przez 4-5 kilometrów. Po wbiciu się na Ostrą Górę w nagrodę czeka mnie super zjazd DK 387, z Karłowa do Radkowa, czyli znana droga stu zakrętów, która jest atrakcją samą w sobie.

Okolice Radkowa

Widok na 18% podjeździe, Gajów.

Gajów 2

Skalny odcinek na Machovska Lhota.
Na dziś w głowie mam plan trochę ambitniejszy, wykorzystuje wczorajsze rozpoznanie, bez błądzenia docieram do Bozanova, a stamtąd kieruję się cyklotrasą na Machov, a ściślej Machowską Lhota. Za Bozanovem w okolicach parkingu, z którego można zrobić podejście na Koronę, najwyższy szczyt Gór Stołowych po stronie czeskiej, kończy się wąski asfalt, a zaczyna się droga kamienna o dużym nachyleniu. Wnikam w ten las i ścieram się z tą drogą, piłuje na niskim przełożeniu, jeszcze przed podjazdem wrzuciłem na najniższy tryb i dobrze bo później było tylko gorzej. Wyślizgane, gładkie kamienie ustąpiły miejsca kamieniom luźno rzuconym, najeżdżając kołami na nie traciłem kierunek, wybijały mnie z rytmu, swobodnie rzucały rowerem to w prawo, to w lewo. Wspólnie ze ślepym losem jakoś jechaliśmy. Nie ułatwiał sprawy środkiem biegnący rów, pozostałość po deszczowych dniach, o ciągle zmieniającej się szerokości i formie. Jest godzina między 7.00 a 8.00 rano, zapowiada się kolejny upalny dzień, słońce rozgrzewa pozostałości zimnego ranka, schowany w potężnym lesie, drogą wijącą się pomiędzy sporymi głazami mozolnie wspinam się pod górę. W końcu przełęcz i szybki zjazd, drogą szutrową w tunelu leśnym, szybko robi się zimno. Ostatnia wioska Machovska Lhota, dalej wąskim asfaltem do Polski, symboliczna granica oddziela dwa kraje spora, luźno rzucona sterta piachu i kamieni, przejazd możliwy tylko jednośladem, nie ma tutaj oficjalnego przejścia. Na start solidny podjazd pod Ostrą Górę na około 720 n.p.m. Droga wiedzie serpentyną, jedzie się w miarę, jest stromo, a podjazd ciągnie się przez 4-5 kilometrów. Po wbiciu się na Ostrą Górę w nagrodę czeka mnie super zjazd DK 387, z Karłowa do Radkowa, czyli znana droga stu zakrętów, która jest atrakcją samą w sobie.

Okolice Radkowa

Widok na 18% podjeździe, Gajów.

Gajów 2

Skalny odcinek na Machovska Lhota.
- DST 52.00km
- Czas 02:50
- VAVG 18.35km/h
- Sprzęt Specialized crosstrail
- Aktywność Jazda na rowerze