Informacje

  • Wszystkie kilometry: 124080.10 km
  • Km w terenie: 1081.00 km (0.87%)
  • Czas na rowerze: 234d 20h 29m
  • Prędkość średnia: 21.60 km/h
  • Suma w górę: 5656 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tomek1973.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Kółka do 150 km

Dystans całkowity:12454.00 km (w terenie 385.00 km; 3.09%)
Czas w ruchu:534:11
Średnia prędkość:23.31 km/h
Maksymalna prędkość:62.30 km/h
Suma podjazdów:1450 m
Liczba aktywności:91
Średnio na aktywność:136.86 km i 5h 52m
Więcej statystyk
Poniedziałek, 13 lipca 2020 Kategoria Kółka do 150 km, Terenowo

Świder

Dawno nie byłem w okolicach dolinki rzeki Mieni, lubię to miejsce, a przy okazji odwiedziłem dolinkę rzeki Świder i prawą stronę rzeki Wisły, która w tym roku w końcu wygląda na prawdziwą królową rzek.  


Wisła, prawa strona, wyspy Świderskie 


to samo miejsce


Mazowsze, latem, niedaleko Warszawy


Świder


Dolinka Mieni.



  • DST 109.00km
  • Teren 60.00km
  • Czas 05:45
  • VAVG 18.96km/h
  • Sprzęt Grand Canyon
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 9 lipca 2020 Kategoria Kółka do 150 km, Terenowo

Roztocze – szlakiem Dymitra Gorajskiego

Trasa obejmuje dojazd do głównej atrakcji czyli do początku szlaku Dymitra Gorajskiego, cały szlak przejechany, w 100% teren. A tak piszą o nim internety: "liczne podjazdy i zjazdy, poprowadzony po polnych i leśnych drogach, duktach i ścieżkach. Liczne wąwozy i doliny rzeczne przeplatają się na trasie z rozległymi grzbietami wzniesień, z których podziwiać można panoramę okolicy. Na trasie, poza krótkim fragmentem drogi krajowej nr 74, niemal nie ma dróg asfaltowych i ruchu samochodowego". Trzeci etap to powrót z Goraja do bazy.Trochę się wyżyłowałem.



przedostatni pagór na drodze do Goraja.


powrotna droga, mało używana droga


widok z odpoczynkowej wiaty


szlak Gorajskiego, wyżyna


szlak Gorajskiego nizina


gliniaste błocko w tunelu, podjazd.


typowy pejzaż


cmentarz wojskowy, 3000 żołnierzy, mieszkańców środkowej Europy poddanych cesarstwa: Austro–Węgierskiego i Rosyjskiego, starli się i wspólnie spoczeli.






  • DST 156.00km
  • Teren 85.00km
  • Czas 08:51
  • VAVG 17.63km/h
  • Sprzęt Grand Canyon
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 6 lipca 2020 Kategoria Kółka do 150 km, Terenowo

Roztocze na południowy - wschód

Początek w Zwierzyńcu, znaną drogą na Floriankę, później wzdłuż torów i wjeżdżam w Centralny Szlak Roztocza, wersja piesza, niebieskie znakowanie, jest pod górę, odnowioną drogą, tzn. usypaną nową, grubą warstwą piachu, trochę pcham, trochę jadę, a jak już pcham to jestem zjadany w tym czasie przez komary, także staram się jechać. Za Stanisławowem jest już mniej stromo, zaczynają się rozległe pagóry, droga na zmianę asfaltowa, albo gruntowa z ubitych, wyjeżdżonych kamieni. Wkrótce dojeżdżam do Wapielnii, 386 m. n.p.m., zalesiony pagór, niebieskie strzałki kierują pod górę, w końcu w cieniu, wejście strome, także szybko znajduję się na wierzchołku, później łagodny zjazd, po grząskiej, błotnistej drodze. Teraz sporo leśnych odcinków, czasami GPS kieruje mnie na zarośnięte, w zaniku drogi, to najgorsze i dołujące. Jadę szybko wygodną drogą z płyt i nagle sygnał, że trzeba skręcić 90 stopni w drogę, której już nie ma. Niestety droga z płyt zaprowadziła mnie w inna część lasu, mam zablokowany dostęp do szosy przez gospodarstwa, nie chcę wchodzić na ich teren – wiadomo psy, te małe i te duże – idę przez łąki, później w trawie po pas, w końcówce objeżdżam lasem, trochę nerwowo, tracę czas, dystans zaplanowany jeszcze spory, a tu droga usłana wielkimi błotnistymi dołami, trochę szkoda czasu przed każdym hamować, przede mną taki mały dół, niestety okazało się, że całkiem głęboki, koło zapada się, szybko tracę prędkość, a resztki impetu przerzucają mnie przez kierownicę. W okolicach Tomaszowa tracę bezpowrotnie wyznaczoną trasę, po prostu jej nie ma. Kluczę, próbuję jechać na azymut, ale to nie to samo. W końcu łapią moje opony asfalt i po paru godzinach walki w terenie postanawiam już go nie opuszczać. Zagłębiam się kilka kilometrów poza Bełżec, i wracam do Zwierzyńca asfaltową wersją Roztoczańskiego szlaku na Susiec, Józefów, Floriankę. Wyjazd udany, w porę wycofałem się i nie musiałem wracać po zmroku.


typowa droga, wcale nie najgorsza, ale były też i lepsze. Ubita glina w kamieniami, na koła 2,2 cala. 

  • DST 146.00km
  • Teren 65.00km
  • Czas 08:22
  • VAVG 17.45km/h
  • Sprzęt Grand Canyon
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 4 lipca 2020 Kategoria Kółka do 150 km

na południe

na południe, ale droga wiodła w początkowej fazie na północny–wschód, opłacało się.....
w tym miejscu zawsze można liczyć na mgły i takie tam świateła. 


przed mostkiem


i za mostkiem

  • DST 111.00km
  • Czas 04:09
  • VAVG 26.75km/h
  • Sprzęt Giant Revolt
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 13 czerwca 2020 Kategoria Kółka do 150 km

Lublin_Kazimierz D_Lublin

Trasa z L. wyprowadza po starym bruku, z wygładzonych przez lata kamieni, na początek od razu zjazd, później przez jakiś miejski rezerwat, sporo błota po przedwczorajszej ulewie, podjazdy na krótko, ale stromo, zapowiada się znakomicie, tu myślałem że, nie na darmo jadę na 2,2 calach. Póżniej niestety szlak prowadził asfaltem, cały czas szumią te za grube opony, geometria jakaś nie taka, nie na długą jazdę, tereny mijam ciekawe, za Wąwolnicą lessowe wzniesienia, ładnie i elegancko, tylko rower nie dopasowany do skali trudności trasy. Za Stanisławką skręcam na Łyse Góry, o i tutaj 2,2 jest uzasadnione, trochę błota, trochę pod górę, klei się to wszystko do ramy, a póżniej szybko w dół po ażurowych płytach w okolice wyciągu narciarskiego Rąblów, opony i amortyzator wybierają nierówności, mijam ludzi na grawelach, o teraz to rozumiem po co ciągnąłem się tu na tych oponach. Pod Kazimierzem podobnie, jest terenowo. Niestety nie udało mi się zwiedzić wąwozów w okolicach Bochotnicy, no ale nie wszystko na raz, poza tym co się odwlecze to coś tam coś tram. Na powrocie udało mi się przypadkowo zmodyfikować trasę, wykręciłem w pieszy czerwony, który zaprowadził mnie do wąwozu Lipinki koło Wąwonicy, na jego początek, ten z góry. Przez jeden kilometr zjeżdżam w naturalnie klimatyzowanym tunelu.



Lublin, Sławinek, druga górka, początek czerwonego szlaku do Kazimierza Dolnego.
  • DST 132.00km
  • Czas 06:05
  • VAVG 21.70km/h
  • Sprzęt Grand Canyon
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 7 czerwca 2020 Kategoria Kółka do 150 km

Wilga

W końcu w jakieś nowe miejsca, a z tych wartych odnotowania to DDR: Otwock – Celestynów, poza tym świetne wąskie asfalty i dobrej jakości szutry w zagłębiu jabłkowym tam gdzie Wisła wygina się śmiało dwa razy. Dobra końcówka, chyba złapałem wiatr w plecy, bo od Góry Kalwarii całkiem elegancko. 


W tej ciemnej dziurze czeka mnie spadek 7%, niebywałe na tej szerokości geograficznej.


Gusin


wody Kalwarii.
  • DST 170.00km
  • Czas 06:00
  • VAVG 28.33km/h
  • Sprzęt Giant Revolt
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 maja 2020 Kategoria Kółka do 150 km

tak daleko, jak i blisko...

....były długie i znane proste, nową ścieżką asfaltową przez 4 wydmy, trochę wzdłuż największej rzeki, wąskim asfaltem w poprzek podmokłych łąk, szybką i zatłoczoną krajówką, później też krajówką, ale zapomnianą i poprowadzoną w leśnym tunelu. Odbijam w boczną z czarnego żwiru, ubitą czerwoną cegłą, z wystającymi ostrymi krawędziami niezeszlifowanego gruzu, w towarzystwie cykora o cienkie i wrażliwe opony w systemie bez dętki, z zaskoczeniem na widok dwóch kudłatych, dużych psiaków, które wylegiwały się przed bramą fortecy, bez możliwości pierzchnięcia zarytymi, cienkimi oponami w kurzu i piachu. Później było z wiatrem, lokalnym wąskim asfaltem, szybko i szelestnie, bo łańcuch nie smarowany od dawna, strach pomyśleć, zbuntował się piskliwie. W końcu nawrót, a że ostry zakręt baran w dolnym chwycie, ścięte skrzyżowanie, wzięte w poprzek, dmuchnęło, zawiało w plecy, do hamulców daleko sięgnąć. A dalej znaną drogą, wzdłuż niebieskiego, szczeblatego szlaku, czterdziestoletnim asfaltem zamulam pod wiatr, picie mam, ale jeść się chce, wyobrażam sobie te kiście bananów trzymane w prawej ręce, w lewej sok pomidorowy, a tu okolica głucha i wyludniona. Miało padać dopiero za trzy godziny, ale pośpieszyło się, i o grzbiet rozpryskują się małe rzadkie krople, wsiąkają w kurtkę, a do domu jeszcze 30 kilometrów, najnudniejszą drogą Mazowsza, gdzie wioski przechodzą jedna w drugą, oddzielone zieloną tablicą, a mi nie pozostaje nic innego jak odliczać po malejących numerach domów końca.


wierzby mają i muszą być. 

  • DST 138.00km
  • Czas 05:03
  • VAVG 27.33km/h
  • Sprzęt Giant Revolt
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 maja 2020 Kategoria Kółka do 150 km

otoczenie Kampinosu

Pierwszy dłuższy wyjazd w tym sezonie, pojechałem podejrzeć wiosnę. Pierwszy przystanek na poprawianie ekwipunku w Zaborowie, do którego dotarłem szybciej niż planowałem, postarałem się być znikającym punktem dla dwóch właścicieli TREKów, którzy nie wiadomo dlaczego postanowili mnie gonić. Do podsiodłówki leci bluza Merino, 1:35 minut jazdy, 7:20 na zegarze, zapowiada się ładny dzień. Dalej trasą na zachodnie wioski, trasa prosta i płaska, między polami, taka jazda jak po drucie, tylko że wiatr dmie też " w nieskomplikowany sposób, ale konsekwentny", tylko, że w przeciwną stronę. Trasą na  Zawady i Szczytno jadę pierwszy raz, to najciekawszy fragment, droga wznosi się i opada, do Żelazowej Woli zajeżdżam przed 9:00 już z pustym bidonem, którego nie udaje się uzupełnić. Odbijam na północ, jadę na Famułki Brochowskie i Królewskie, pierwszy raz, niestety droga ta nie prowadzi przez słynną aleję wierzbową, jak i nie ma po drodze czynnego sklepu, pusty bidon tkwi w ramie roweru, a ja obliczam swoje siły, ile tak wytrzymam o suchym gardle. Ratują mnie "letnicy", uzupełniają zapas wody, jadę znowu pod wiatr, starym asfaltem puszczonym przez środek podmokłych terenów, dobra widoczność po kraniec horyzontu, w tle rozrzucone stare, uschłe drzewa, wilgotność wzrasta, to okolice Miszczorów i Kapturów, gdy już wczułem się w ten klimat, drogę przecina DK 705 i za nią są bardziej cywilizowane tereny. Tutaj nie odbijam w lewo zgodnie z śladem na gps, tylko jadę asfaltem, który wkrótce kończy się, muszę odbić na południe do mostu przez kanał, droga piaszczysta, na wzniesieniu stoi dom, taki co to został zaczęty i nigdy nie będzie skończony, dolepiane łaty do łat. Tak jak przewidywałem przy bramie dopadają mnie trzy psy. Husky i dwa jakieś "gówniaki", na szczęście były rozleniwione i tak obszczekały proforma, bo musiały, a prowizoryczne ogrodzenie wytrzymało ten "udawany" atak. Przystanek dłuższy na kanale Łasica, ostatnia modyfikacja ubraniowa, na krótko, i później długa prosta z wiatrem gigantem w plecy.  




Gdzieś w Kampinosie.


średnia: 29.07 km/h, z powrotem o 13:39.
  • DST 202.00km
  • Czas 06:55
  • VAVG 29.20km/h
  • Sprzęt Giant Revolt
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 16 grudnia 2019 Kategoria Kółka do 150 km

Kampinos zachodnie rogatki.

Z dzisiejszym wyjazdem wszystko było nie tak, na początek już na trasie TT zacząłem gotować się, przyzwyczajony do innych temperatur, a tu plus 7, w Młocinach przepakowuje się. Zakładałem, że do Czosnowa będzie z wiatrem, ale jakoś wcale nie odczułem tego. Za to po odbiciu na zachód, mokra nawierzchnia, jakby przed chwilą padło i cisnę centralnie pod wiatr, przecinam DK 579, kierunek Górki, ten odcinek najbardziej lubię, szczególnie widok po prawej na ogromne wydmy, które kuszą, tamtędy biegnie niebieski terenowy szlak. Wkrótce dojeżdżam do skrzyżowania i wykręcam na północ, tutaj jedzie mi się dobrze, jestem schowany w gęstym, kampinoskim lesie. Później odbijam na zachód, otwarte przestrzenie i zmęczenie skutecznie spowalniają mnie, przypominam sobie, że w Secyminie czytałem o sklepie, w którym można kupić ciastka, ale nie był po drodze, a nie miałem ochoty na poszukiwania, zjeżdżam na wąskie asfalty wzdłuż wału wiślanego i cisnę na wschód, jestem już wyziębiony, trzy warstwy wilgotnych ubrań nie są zbyt komfortowe, blokuje mi ruchy ta ilość i ich ciężar. Na szczęście miałem ze sobą suchy zapas, przebieram się przy okazji popasu w Nowych Grochalach i lecę do Kazunia po raz pierwszy tym wariantem. W NDM bolą mnie nogi, jakoś nie chce mi się kręcić, jadę i odliczam kilometry do końca. Mam też za ciężki zimowy kask i po 5 godzinach jazdy odczuwam ból mięśni karku. 
Po z tym wszystko inne mocno przyczyniło się do sumy szczęścia na świecie. 

ps Garmin odpaliłem dopiero w okolicah M1, stąd różnice w danych liczbowych.


  • DST 136.00km
  • Czas 05:19
  • VAVG 25.58km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Sprzęt Giant Revolt
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 listopada 2019 Kategoria Kółka do 150 km

Kalwaria

Nie spodziewałem się, tak fotograficznego poranka, wszystko wyglądało inaczej, najpierw mgła, ale taka nieduża, snująca się nad ziemią, później już na trasie Wiślanej wyszło słońce i zachlapało wszystko na złoto. Świeciła się droga, metalowe barierki, znaki, trwało to dłużej niż godzinę. Za to lubię jesień, w lecie takie zjawiska to zaledwie błysk. Nie fotografowałem bo dobrze jechało mi się pod wiatr, szkoda mi było czasu, ale o poranku nic nie zakłócało mi drogi i starałem się zapamiętać, jak najwięcej szczegółów. W Kalwarii powstała bardzo porządna kawiarnia w temacie rowerowym, zamówiłem kawę (duży plus w weekend czynne od ósmej rano), można zjeść ciastko z kolarskim dodatkiem, poczytać gazetę. Ciastka nie jadłem bo na powrocie czekała mnie droga z wiatrem w plecy, kto by tak nie chciał, i po co obciążać się kalorią. Wyciskam do domu 28,0 km/h, ale tylko do mostu Siekierkowskiego mam łatwą i prostą drogę i tu mam o 1 km/h średnią więcej. 






Do Kalwarii (w pierwszą stronę):
Ava Speed: 28,57 km/h
trasa jadąc przez Warszawę wzdłuż Wisły: 62 km
czas: 2:09 h.
Cała wycieczka średnia do mostu Świętokrzyskiego Ava Speed 29km/h.



  • DST 116.00km
  • Czas 04:08
  • VAVG 28.06km/h
  • Sprzęt Giant Revolt
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl